Autor: Stefan Darda
Wydawnictwo: Videograf
„Istnieje tylko Zło i Wielkie Zło, a za nimi oboma, w cieniu, stoi Bardzo Wielkie Zło” – pisał Andrzej Sapkowski, zaś śledząc zbrodnie dokonane na przestrzeni lat można odnieść wrażenie, że słowa te niezwykle trafnie ujmują charakter natury człowieka, zdolnego upokorzyć, wykorzystać i zabić. Jest on po prostu Wielkim Złem. Wydaje się, że prawo, ani żaden inny mechanizm obronny nie działa wystarczająco sprawnie, by ocalić nas przez psychopatami, zwyrodnialcami, którzy dla własnej przyjemności lub z sobie tylko znanych, irracjonalnych powodów są skłonni zabić każdego, kto stanie na ich drodze. Bez znaczenia jest przy tym fakt, czy mają do czynienia z osobą dorosłą czy też z dzieckiem…
Właśnie takie Wielkie Zło czyha na mieszkańców spokojnego dotąd Rykowa, małego miasteczka w centralnej Polsce. To właśnie tu przyjeżdża Zdzisław, emerytowany pracownik Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej w Warszawie. Opuszczając wielkie miasto pragnie on uciec od ludzi, od problemów, a przede wszystkim od wspomnień i nurzając się w swojej samotności podszytej depresyjnymi myślami, dożyć w spokoju swoich dni. Środkiem do osiągnięcia celu ma być spokojna praca w ochronie lokalnej fabryki okien oraz unikanie towarzystwa. Traf chce, że po przyjeździe trafia on do lokalnej pizzerii, pomiędzy kolejnymi kuflami piwa oraz historiami z przeszłości, zaprzyjaźniając się z właścicielem lokalu, Kamilem. Tym bardziej bolesne są dla niego wydarzenia, które mają miejsce kilka lat po jego zadomowieniu się w Rykowie.
O tym, jaka tragedia dotknęła rodzinę Kamila, o jednym zakazie i jednym buncie, który pociągnął za sobą tragiczne skutki, o bezsilności funkcjonariuszy policji i zawodności systemu karnego pisze Stefan Darda w thrillerze „Zabij mnie, tato”. Występujący w zmienionej konwencji literackiej autor, w opublikowanej nakładem wydawnictwa Videograf książce, wciąż przeraża, doprowadza do stanu, w którym rozpaczliwie staramy się kontrolować poczynania swoich bliskich, starając się chronić ich przed złem czającym się w zakamarkach miasta. Sięgnąć po tę pozycję powinni wszyscy ci czytelnicy, którzy od autorów wymagają realizmu, umiejętności tworzenia klimatu grozy, trzymania w niepewności. To wszystko znajdziemy u Dardy, który posłużywszy się dziećmi, porusza głęboko ukryte w nas instynkty, wzbudza pragnienie zemsty oraz żądania najwyższych wymiarów kary za popełnione zbrodnie, z karą śmierci włącznie.
Niepostrzeżenie Zdzisław staje się członkiem lokalnej społeczności, do czego niewątpliwie przyczynił się również Kamil i jego rodzina. Dla trzech córek przyjaciela stał się wujkiem, wiele godzin spędził z nimi przy wspólnym stole, zapominając już o postanowieniach, z którymi przyjechał. Dlatego też osobistą tragedią staje się dla niego zaginięcie dwóch najmłodszych dziewczynek – dziesięcioletniej Julki i młodszej o rok Oli. Ostatni raz widziano córki Kamila zaledwie dwieście metrów od domu, gdzie zostawiła je najstarsza latorośl, Wiktoria. Mijają godziny i kolejne dni bez żadnego znaku, bez żądania okupu za oddanie dziewczynek. Policjanci robią wszystko, co możliwe, ale tak naprawdę niewiele jest danych o które mogą się oprzeć, brak jest jakichkolwiek śladów czy przesłanek pozwalających podążyć tropem porywacza. Przełomem w śledztwie, może być pozornie niezwiązane z prowadzonym dochodzeniem morderstwo, jakiego dokonano w jednym z mieszkań – zostają tam znalezione zwłoki kobiety z … małym, serdecznym palcem dziecka w przedniej kieszeni spodni. Również Zdzisław, korzystając z dawnych powiązań i znajomości dowiaduje się, że na wolności przebywa pewien psychopatyczny morderca, którego niegdyś skazano na karę śmierci, zaś po amnestii z 1989 r. karę tę zamieniono na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności.
Czy zabójstwo kobiety ma jakikolwiek związek z porwaniem dziewczynek? Czy odcięty palec należał do jednej z nich? Czy psychopata, który na skutek niekompetencji rządzących i słabości systemu więziennictwa wyszedł na wolność odpowiada za cierpienie Kamila i jego żony oraz starszej córki? Odpowiedzi na to pytanie szukać będziemy w bulwersującym thrillerze „Zabij mnie, tato”. Stefan Darda udowodnił, że jest pisarzem wszechstronnym, zaś umiejętność tworzenia atmosfery grozy, obecnej w jego poprzednich publikacjach, posłużyła mu także do wykreowania rzeczywistości pełnej podłości i przemocy. Oprócz policyjnych akcji, realistycznych opisów i gwałtownych zwrotów akcji, znajdziemy tu także sporo autoanalizy – Zdzisław, pełniący jednocześnie funkcję narratora, lubi obserwować swoje emocje, otoczenie, charakteryzować napotkanych ludzi, często wraca również wspomnieniami do przeszłości i „kariery” w BSW. Poznajemy również tajniki działania służb mundurowych, psychopatyczne zachowania morderców, różne reakcje ludzi w obliczu krzywdy. To wszystko, w połączeniu ze świadomością, że każda mijająca godzina (a tym samym każda przeczytana strona) zmniejsza prawdopodobieństwo odnalezienia dziewczynek sprawia, że lektura jest niezwykle emocjonalna, w pełni angażuje naszą uwagę. Będąc pod wrażeniem rozwoju fabuły, pełna negatywnych emocji skierowanych ku Wielkiemu Złu, zostaję jednocześnie z pewnością, że o autorze jeszcze wielokrotnie usłyszymy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz