Tytuł: Pozytywka
Autor: Agnieszka Lis
Wydawnictwo: Poznańskie (Czwarta Strona)
„Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?” – na tak postawione pytanie Paulo Coelho w jednej ze swoich książek odpowiadał: „Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego inni oczekują”. Te słowa przychodzą na myśl, kiedy słyszymy opowieści o tych osobach, które każdego dnia podsycają w sobie nienawiść, które z irracjonalnych niekiedy powodów nie pragną budować, ale niszczyć.
Słowa te przychodzą również na myśl podczas lektury powieści „Pozytywka”, autorstwa Agnieszki Lis. Opublikowana nakładem wydawnictwa Poznańskiego książka, to poruszająca historia o stracie, o bólu, poczuciu winy, które zmienia się w nienawiść do całego świata oraz … do siebie. Autorka, posługując się językiem emocji, tworzy tragiczną postać Moniki, kobiety wspinającej się po szczeblach kariery, dla której motywatorem jest wyłącznie nienawiść oraz pragnienie ucieczki przed tragedią, jaka ją dotknęła. Sięgając po książkę przeżywamy niemałe zaskoczenie – nawet po lekturze kilku pierwszych stron nadal spodziewamy się powieści o miłości, o społecznym awansie, o nieszczęśliwym małżeństwie. Tymczasem kolejne wydarzenia spadają na nas z zaskoczenia, burząc naszą wizję fabuły, wzruszając, bulwersując i wywołując szereg innych reakcji.
Monika to mieszkająca na wsi skromna dziewczyna, której edukacja zakończyła się na zdaniu matury. Mogłoby się wydawać, że ślub z bogatym chłopakiem z miasta, jest dla niej prawdziwym darem od losu, a nawet – że nie zasługuje ona na takie wyróżnienie. Tymczasem Robert to typowy bawidamek, któremu przez chwile wydawało się, że pragnie prostego i uczciwego życia opartego na fundamentalnych wartościach. Mieszkająca w luksusowym domu z teściami Monika czuje się gorsza, pragnie zniknąć, swoją egzystencję ograniczając do czterech ścian pokoi Roberta oraz minimalnej ilości pokarmu. Dopiero starania matki Roberta, Teresy, przynoszą skutek i dziewczyna powoli zaczyna się otwierać, nabierać śmiałości. To właśnie ona namawia Monikę, by ta rozpoczęła studia oraz poszła do pracy. Monika, uważana przez męża za „głupią wiochę” (i tak samo traktowana), decyduje się na odważny krok i korzystając z rad teściowej wstępuje w mury uczelni, podejmując również pracę sekretarki. Niestety, mimo kolejnych małych sukcesów, wciąż nie osiągnęła tego, co dla niej liczy się najbardziej – nie została matką. Dlatego też, kiedy w końcu nadchodzi upragniony moment, radości rodziny nie ma końca. Nawet Robert, niechętny małżonce, wydaje się podekscytowany perspektywą przyjścia na świat pierworodnego syna.
Niestety Monice nie jest dane cieszyć się urokami macierzyństwa. Jeszcze będąc w ciąży dowiaduje się, że jej dziecko ma rzadką chorobę genetyczną i istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że urodzi się martwe lub umrze w pierwszych dobach swojego życia. I tak też się dzieje – mały Adaś zostaje na tym świecie zbyt krótko, by nacieszyć się nim, by usłyszeć jego pierwszy śmiech, pierwsze słowo. A jednocześnie żyje na tyle długo, by pokochać go bezwarunkowo, by wciąż tęsknić za jego dotykiem czy zapachem. Kiedy po dwóch dniach dziecko odchodzi, Monika zmienia się w bezwolną lalkę, tracąc motywację do dalszego życia. Z depresji nie wyrywają jej ani starania teściowej, ani nawet nagła troska męża. Dopiero kiedy wyładowuje na niej swój gniew, Monika decyduje się działać – pnąc się odtąd po szczeblach kariery, pracą stara się zagłuszyć krzyk dziecka w jej duszy oraz przekonanie, że śmierć Adasia to jej wina, że to ona nie jest dość doskonała, by powić zdrowe dziecko…
Jak zakończy się ta dynamiczna opowieść o bólu i stracie, o radzeniu sobie z cierpieniem w najgorszy z możliwych sposobów? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto sięgnąć po książkę „Pozytywka”, która zmusza nas do weryfikacji naszych postaw, naszych opinii oraz do opuszczenia strefy komfortu, która stawia nas przed wyzwaniami i naraża na gwałtowne zmiany stanów emocjonalnych. Jeśli nawet komuś przyjdzie na myśl, by podziwiać Monikę za jej upór, to szybko zapewne podziw ten zmieni się w litość. Balansując na cienkiej linie rozpiętej nad światem wielkich korporacji, wielkich interesów i wielkich pieniędzy Monika z trudem utrzymuje się na powierzchni, nieustannie udowadniając innym i sobie, że jest warta więcej. Jej perfekcjonizm sprawia, że jest nie tylko znienawidzona przez otoczenie, ale sama do siebie czuje coraz większą niechęć. Czy cokolwiek jeszcze jest w stanie wyrwać ją z tego wyścigu, mającego tak naprawdę na celu tylko jedno – zapomnienie?
Autorka kreując postać Moniki postawiła na sprzeczności, na konflikt, jaki rozgrywa się w jej sercu i duszy, tworząc tym samym kobietę niezwykle skomplikowaną, która jest ofiarą swojej przeszłości, która nie potrafi sobie poradzić z teraźniejszością. Winą obarcza nie tylko siebie, ale i swoich rodziców, którzy nie nauczyli jej kochać i tę miłość okazywać, wybiera zatem najprostsze rozwiązanie – praktycznie zrywa z nimi kontakt. Monika nawet nie zauważa, jak stopniowo zamienia się w istotę zimną i wyrachowaną, owładniętą żądzą pieniędzy i nowych zadań. To jednak nie koi bólu – uleczyć go może tylko wejrzenie w siebie. Agnieszka Lis tak prowadzi akcje książki i w taki sposób opisuje bohaterkę, że czujemy się częścią jej życia, a jej decyzje stają się naszymi. I choć niekiedy może nas razić zbytni patos, choć niepotrzebne są wielokrotne określenia „wiocha”, kierowane pod adresem Moniki, to jednak zagłębiając się w kolejne rozdziały, przestajemy na to zwracać uwagę, doceniając tylko plastyczność i emocjonalność tekstu. A ten jest niezwykły i skłaniający do niecierpliwego oczekiwania na kolejną książkę autorki…
Dziękuję za zrecenzowanie tak pięknej książki. Nie wiem czemu, ale rzadko sięgam po polskie książki. Może sama mam "polskość" na co dzień i uciekam w zagraniczny świat. Zachęciłaś mnie opisem książki i na razie wpisuję ją na listę książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńAle również zapraszam Cię na mojego bloga, może i Ty coś znajdziesz dla siebie :)
http://miedzyokladkami.blog.pl
Polecam, bowiem książka znacząco różni się od innych, nie tylko tematyką, ale wieloznacznością zachowań bohaterki. Trudno oceniać Monikę, choć początkowo bardzo łatwo wydać krzywdzący wyrok...
UsuńMam egzemplarz wygrany z konkursu i wciąż czeka, aż rozprawię się z przetrzymywanymi bibliotecznymi lekturami, a dzięki Tobie wiem, że naprawdę warto sięgnąć po książkę! :)
OdpowiedzUsuńwww.zksiazkadolozka.blogspot.com
Koniecznie - nie licz jednak na lekturę "łatwą i przyjemną". Najlepiej dać sobie czas na jej przeczytanie oraz względny spokój, by móc poświęcić jej należytą uwagę:-)
UsuńJuż pierwsze zdanie mocno przykuło uwagę. Przeczytam, mimo iż nie do końca odnajduję się w literaturze tego typu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, kiedy tylko przeczytałam książkę, nasunęły mi się właśnie te słowa Coelho. Pozdrawiam serdecznie:-)
Usuń