Tytuł: Żona dyplomaty
Autorzy: Michał Rzecznik i Leszek Wicherek
Wydawnictwo: Widnokrąg
„Por. Bogusław Klaudiusz Kot – kawaler, urodzony w 1938 r. w Warszawie. Po maturze ukończyłem Szkołę Oficerską Milicji Obywatelskiej w Szczytnie. W Komendzie Głównej MO jestem zatrudniony od 1966 roku. Posiadam mieszkanie własnościowe M2 oraz samochód osobowy Fiat 125p.” – wbrew pozorom nie jest to fragment ogłoszenia matrymonialnego ani zeznania majątkowego, ale przedstawienie sylwetki nieco zdystansowanego, ale sumiennego porucznika Milicji Obywatelskiej. Czemu Milicji? Bowiem rzecz dzieje się jeszcze za czasów MO, kiedy jedynymi sklepami sieciowymi, były sklepy Społem, a Pepsi w szklanej butelce stanowiła prawdziwy rarytas.
W czasach PRL-u właśnie, Michał Rzecznik i Leszek Wicherek umieścili akcję swojego komiksu „Żona dyplomaty” , rozpoczynając tym samym cykl publikacji z osobą porucznika w rolach głównych. Niegdyś to kultowy kapitan Żbik świecił triumfy i stanowił straszak na bandytów, dziś wykazać się może także porucznik Kot. Opublikowany nakładem wydawnictwa Widnokrąg komiks ma szansę na dłużej zagościć w naszej świadomości, podbijając serca miłośników minionych czasów oraz siermiężnej, ale jakże klimatycznej rzeczywistości.
Mimo niewielkiej objętości (zaledwie 32 strony, które musimy policzyć sami, bowiem nie stanowią one sedna sprawy) otrzymujemy niezwykle interesujący zapis codziennej pracy funkcjonariuszy milicji, którzy mierzyć się muszą z takimi wyzwaniami, jak choćby znalezienie ludzi, którzy grożą dyplomacie, panu Debois. Ów mężczyzna otrzymuje list z nakazem przekazania określonej sumy pieniędzy, w przeciwnym razie porwana może zostać jego ciężarna żona. List zawiera kategoryczny zakaz informowania funkcjonariuszy MO, ale dyplomata, jak każdy rozsądny obywatel, natychmiast zgłasza sprawę na posterunku, żądając od Władzy Ludowej ochrony oraz ujęcia bandytów.
Ze sprawą zapoznaje się porucznik Bogusław Klaudiusz Kot, prowadząc przesłuchanie z właściwym sobie chłodem i nonszalancją, skrywającymi jednak profesjonalizm i doświadczenie. Eliminując analizę grafologiczną, Kot decyduje się na obserwację oraz obławę przy torze treningowym na Służewcu, w której udział ma wziąć równie – na własne życzenie – Debois. Mimo iż Kot wydaje się przygotowany, czujemy, że coś w tej całej historii nie pasuje, że akcja ma małe szanse na powodzenie. By może ta niepewność wynika z dynamiki postaci, z niedopowiedzeń czy przemyśleń porucznika, ale z zaciekawieniem czekamy na dalszy rozwój akcji…
„Żona dyplomaty” to nie tylko kryminał, odkrywający przed nami kulisy pracy funkcjonariuszy MO, czy sylwetki przestępców i sposoby ich działania, ale również sentymentalna podróż do czasów PLR. I mimo iż nie można tu mówić o dynamizmie akcji (wręcz przeciwnie – z sekwencyjną dokładnością obserwujemy kolejne wydarzenia), to cała historia wciąga i zmusza do odkrywania prawdy. Na odbiór komiksu wpływ ma również siermiężna szata graficzna: przypominający dostępne w minionych czasach papiery z odzysku, objęte systemem kontroli dystrybucji towarów oraz pozbawione większego nasycenia barw kolejne kadry. Taka oprawa książki przepełnia nas nostalgią i umożliwia przeniesienie się do przeszłości. Warto zwrócić uwagę również na szczegóły, do których wielką wagę przywiązują autorzy – mamy tu zbliżenia poszczególnych części ciała, butelki Pepsi niesionej przez dyplomatę, kolejne ujęcia sklepu Społem, widzianego przez pryzmat różnych barw. To wszystko składa się na spójną, oryginalną całość, którą bez wątpienia docenia fani komiksu oraz czasów PRL-u, włączając tę publikację do swojej kolekcji i z niecierpliwością czekając na kolejne części opowieści o poruczniku Kocie.
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i również pozdrawiam:-)
Usuń