Autor: Scott McCloud
Wydawnictwo: Komiksowe
Czym jest tak naprawdę sztuka i co odróżnia prawdziwe dzieło od pracy rzemieślnika? Co sprawia, że nasze nazwisko przechodzi do potomności? Co warto poświęcić dla sławy i dla swojej pracy i dla sławy? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Scott McCloud, autor komiksu „Stwórca”, poruszającego ważkie dla wielu tematy, koncentrującego się na zadawaniu egzystencjalnych pytań i próbie znalezienia na nie odpowiedzi.
Opublikowana nakładem Wydawnictwa Komiksowe opowieść toczy się na granicy jawy i snu, zaś doczesność przeplata się tu z tym, co wieczne i uniwersalne. Boski absolut jest tu widoczny pod wieloma postaciami, zaś autor prezentuje swoją wizję śmierci i samego momentu umierania – wypełnionego obrazami z przeszłości. To czyni z lektury prawdziwe wydarzenie, McCloud nie szczędzi nam uniesień, całej gamy emocji, która towarzyszy nam i bohaterowi w zmaganiach z twórczą niemocą i egoistycznym pragnieniem, by zaznaczyć w sposób szczególny swoją obecność na Ziemi.
Bohater, David Smith, to obiecujący artysta, którego karierę przerwała nieuczciwa działalność agenta. Pięć lat wcześniej zainteresował się nim bogaty marszand, który ostatecznie zniknął z jego pracami oraz pieniędzmi. Tak naprawdę jednak David nigdy nie zdobył uznania krytyków, zaś jego nieliczne prace sprzedawały się za nikły ułamek ich rzeczywistej wartości. Nic dziwnego zatem, że załamany, pozbawiony twórczej weny artysta zapija swój smutek świadom, że nie jest w stanie zrealizować żadnego ze swoich projektów. Na dodatek nowy zarządca domu robi wszystko, by wyrzucić go z pięknego loftu na Manhattanie, a David nie ma pieniędzy nie tylko na czynsz, ale i na bieżące potrzeby.
Okazją do podzielenia się swoim smutnym losem i rozczarowaniem sobą w roli artysty, jest spotkanie z ciotecznym dziadkiem. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, iż mężczyzna tak naprawdę … nie żyje. Moment, w którym David uświadamia to sobie, uruchamia lawinę wspomnień o rodzinie – o ojcu pisarzu, mamie artystce oraz siostrze. Dziś wszyscy oni już odeszli, a i on z chęcią oddałby życie, gdyby mógł tworzyć, gdyby został dostrzeżony.
Ktoś kiedyś powiedział, by uważać na pragnienia, bo mogą się ziścić i tak właśnie dzieje się w przypadku Davida. Zawiera on pakt ze Śmiercią, zaś ceną sztuki jest życie. Artysta ma dwieście dni, by wykorzystać swój dar przekształcania materii zgodnie ze swoją wolą. Dwieście dni, które dzielą go od śmierci może wykorzystać jakkolwiek zechce, będąc świadomym tkwiącego w nim potencjału.
Czy jednak talent, połączony z niezwykłymi właściwościami, dzięki którym nie opiera mu się żaden materiał, wystarczą by odnieść spektakularny sukces? Okazuje się, że gotowość, o której wspomina poznana w niezwykłych okolicznościach Meg nie wystarczy, by zrealizować swoje marzenia, by pozostawić po sobie wiekopomne dzieło. Stworzone przez Davida prace są krytykowane za brak spójności i konsekwencji, tak naprawdę nikt nie rozumie, że przedstawiają one istotne dla niego chwile życia, że za sprawą swoich rzeźb próbuje on zachować przeszłość. Przełomową dla niego jest chwila, w której uświadamia sobie, że wcale nie musi tworzyć dla krytyków … Tak powstają prace, określane przez media mianem „nocnych rzeźb”, które budzą zachwyt, ale i wściekłość, które sprawiają, że David staje się poszukiwany przez policje…
„Stwórca” to komiks wielowymiarowy, poruszający wiele istotnych kwestii – nie tylko problem twórczości, ale też określenia priorytetów, a nawet depresji, na którą najwyraźniej cierpi Meg. Wątek obyczajowy i miłosny, splata się tu z wątkami nadprzyrodzonymi, a wszystko to, by przekonać nas, że „każda minuta jest jak ocean” i, że warto się na nie otworzyć. Czytelników przyciągnie nie tylko interesująca fabuła, ale i szata graficzna – oszczędne w kolorach, ale bogate w szczegóły rysunki, wyraziste i pełne mocy. Niekiedy możemy mieć wrażenie, że autor kadr po kadrze uwiecznia wydarzenia, zatrzymując czas, niekiedy zaś czujemy pęd wiatru we włosach, obserwując Meg na swym rowerze. Wszystko to wynosi „Stwórcę” wysoko ponad zwykły komiks, czyniąc z niego prawdziwe arcydzieło, na zawsze zapisując zarówno obrazy jak i płynące z lektury nauki w naszej świadomości. Przestaje również dziwić fakt, że zostanie on przeniesiony na duży ekran, choć nie wiem, czy film będzie w stanie powtórzyć spektakularny sukces komiksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz