Tytuł: Robaczki
Autor: Dominik Szcześniak
Wydawnictwo: Komiksowe
James A. Owen, Joe Shuster, Fred Gallagher – to nazwiska znane wszystkim miłośnikom komiksów. Co trzeba zrobić, żeby zostać tak genialnym twórcą komiksów? Jak wygląda proces przygotowywania komiksu? Czy scenarzyści i rysownicy to naprawdę ludzie z innej planety, czy może są dokładnie tacy sami, jak my, mają takie same problemy? Tak naprawdę, najgorzej w tym całym cyklu pracy ma scenarzysta, którego osoba pozostaje niezauważona, pensja – marna. Na dodatek recenzenci wciąż mają o coś pretensję, maja czelność wyrażać swoje zdanie (bywa, że i negatywne), a co gorsza … czasami robią to zupełnie ignorując lekturę. I jak w takiej atmosferze tworzyć?
Być może odpowiedzi na niektóre z tych pytań znajdziemy w nieszablonowym komiksie „Robaczki” autorstwa Dominika Szcześniaka. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Komiksowego pozycja, to niezwykle osobista historia ojca i scenarzysty, którego codzienne życie dalekie jest od ideału, choć tak naprawdę mając taką żonę i wspaniałego syna, zapewne nie zamienił by się na inne. Sięgając po komiks czytelnik dostaje niepowtarzalną szansę wkroczenia w świat historii opowiedzianych obrazem, w proces tworzenia komisu, a także poznania cieni i blasków życia „komiksiarza”. Wyjątkowy, autobiograficzny komiks, porusza te wszystkie tematy, które składają się na codzienność, choć tak naprawdę staja się one tłem dla najważniejszego motywu – relacji ojca z synem.
Misiek to rezolutny chłopczyk w wieku przedszkolnym, który nie raz wpędza rodziców w zakłopotanie, ale jego zachowanie budzi też zdumienie i podziw. Z niezwykłą przenikliwością syn autora dopowiada to, co powinno zostać niedopowiedziane, z pobłażliwością traktuje nieudolne próby ojca zmierzające do odwrócenia uwagi od niecenzuralnych słów płynących z otoczenia czy stosuje makiaweliczny plan służący zamianie ojca na kota (bo przecież uczulony ojciec równie dobrze może przenieść się na balkon). Wszystkie te męsko-męskie, poważne rozmowy budzą uśmiech, skłaniają do refleksji, zaś scena, w której Misiek chce rozbić swoją świnkę, wzrusza oraz sprawia, że czytelnik zaczyna zastanawiać się, czy i jego byłoby stać na taką bezinteresowność i hojność, by oddać swoje oszczędności na rzecz drugiej osoby.
„Robaczki” zwracają uwagę swoim realizmem, są dowodem na niezwykły zmysł obserwacji autora, który prezentuje wiele modeli zachowań, obnaża ludzkie wady, absurdy otoczenia. Nie mamy tu do czynienia ze spójną historią, ale z istotnymi, wartymi zapamiętania momentami życia bohatera oraz jego rodziny. Jednak wszystkie te obrazy, niczym kartki z kalendarza, składają się na spójną całość, emocjonalną zarówno w przesłaniu, jak i odbiorze. Wszystko to sprawia, że lektura komiksu Dominika Szcześniaka jest zarówno dobrą zabawą, jak i bodźcem do refleksji.
Wpuszczając nas do swojego świata autor odsłonił nie tylko fragment osobistego życia, ale i duszy, nie bojąc się wspominać o momentach zwątpienia, braku weny czy dylematach związanych z ujęciem danego tematu. Utrzymany w czarno-białej kolorystyce komiks zwraca uwagę oszczędną kreską, a jednocześnie dbałością o szczegóły – szczególnie o tło wydarzeń. I mimo iż autor/bohater nie ma zbyt dobrego zdania o recenzentach, twierdząc, że są oni „największymi ćpunami”, że motorem ich działania jest pragnienie zdobycia darmowych egzemplarzy, oskarżając ich o brak obiektywizmu, to jedyne co można zrobić po lekturze „Robaczków” (nawet będąc recenzentem-ćpunem), to polecić go wszystkim tym, którzy cenią dobre teksty znamionujące talent oraz bezkompromisowość autora. Pozostaje również mieć nadzieję, że o Miśku i jego tacie usłyszymy jeszcze nie raz – wszak zarówno procesy twórcze, jak i dorastanie, przynoszą wiele interesujących zagadnień do omówienia, wiele obrazów do zatrzymania na kartce…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz