Tytuł: Tłumacz – reportaż z życia
Autor: Aleksander Janowski
Wydawnictwo: Psychoskok
„Ile trudności i nieporozumień można by uniknąć, ile czasu oszczędzić, oddając sprawy w zaufane ręce tłumacza” – twierdził niemiecki pisarz Friedrich von Gentz, a te słowa doskonale oddają charakter pracy tłumacza, który – z jednej strony powinien odwzorowywać przekazywane treści, z drugiej jednak, proces ten winien przypominać akt twórczy. Nie wspominając już o tym, że niekiedy bywa tak, iż tłumacz jest człowiekiem bardziej światłym, bardziej świadomym konsekwencji wypowiadanych słów, niż sam mówca …
O tym, jak naprawdę wygląda praca tłumacza, o żmudnej drodze dochodzenia do mistrzostwa, o ciężkich czasach wojny, o powojennych partyjnych układach, o wydarzeniach rozgrywających się w marcu 1968 roku oraz o wielu innych – zarówno smutnych, jak i zabawnych momentach życia opowiada czytelnikom Aleksander Janowski w książce „Tłumacz – reportaż z życia”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Psychoskok pozycja to nie tylko napisane pięknym językiem wspomnienia z barwnego życia autora, ale również szereg wskazówek przydatnych zarówno dla tych, którzy chcą pracować jako tłumacz, jak i dla tych, którzy pragną sukcesu. Recepta? Praca, praca i jeszcze raz praca, w połączeniu z otwartym umysłem i unikaniu postaw konformistycznych. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto pragnie wytchnienia i ucieczki przed zalewającym rynek książki komercjalizmem, kto pragnie lektury głębszej, poruszającej istotne tematy, wartej przemyśleń.
Urodzony w miasteczku granicznym niedaleko Nowogródka, dorastał wśród ludności białoruskiej, polskiej i żydowskiej, chłonąc tę wielokulturowość i nie będąc świadomym, że zdeterminuje ona późniejsze jego życie. Mimo iż w rubryce „narodowość” widniał jako „Białorusin”, udało mu się ukończyć Rosyjską Szkołę Średnią, szlifując język i już wówczas dając dowody swojej pracowitości oraz ogromnego potencjału. Po stracie ojca, wcielonego do Armii Wojska Polskiego, wychował się pod opieką matki i nie zmienił tego nawet fakt, iż informacja o śmierci okazała się fałszywa. Wiadomość z Czerwonego Krzyża, że ojciec nie tylko ma się dobrze, ale mieszka w Polsce w Nowej Rudzie w Dolnej Silesii była prawdziwym zaskoczeniem, podobnie zresztą jak zaproszenie na pobyt czasowy i sama wizyta małego Olka w kraju, gdzie sklepy są pełne towarów, gdzie nie ma wszechobecnej propagandy.
Kolejne lata okazują się przełomowe dla młodego chłopca za sprawą historycznego wydarzenia, jakim była śmierć Generalissimusa Josifa Wissarionowicza Stalina oraz ogłoszonej repatriacji do Polski … To zaledwie kilka faktów z burzliwego życia bohatera, który wyjeżdżając z rodzimej wioski wyłącznie z podręcznikiem algebry i otrzymanym w prezencie od matki tomem Puszkina, zdołał wspiąć się na wyżyny sztuki, jaką jest tłumaczenie.
Czytamy o konsekwencjach nieporozumienia, związanego z przeżyciem rodziny (również ojciec Olka był przekonany, że nie przeżyli bombardowania), o zmianie obywatelstwa na polskie, o nauce w Liceum Ogólnokształcącym w Nowej Rudzie i pracy w charakterze inwentaryzatora, czyli kontrolera sklepów i restauracji, od której bohater zaczął swoją karierę zawodową. Niezwykle interesujący jest opis okresu, w którym bohater uczęszczał do Państwowej Szkoły Górniczej oraz pierwszych kroków w zawodzie tłumacza. Czytamy również o wydarzeniach marca 1968 roku, tj. o kryzysie politycznym zapoczątkowanym demonstracjami studenckimi oraz o uznaniu trybu życia Olka, za „pasożytniczy” przez ówczesne władze. Kolejne lata przynoszą pracę na stanowisku młodszego redaktora w sekcji rosyjskiej Polskiej Agencji Interpress oraz nowe umiejętności – tzw. kabinowca i pracę z Igorem Zakrzewskim z Polskiej Agencji Prasowej, którego autor uważa za „wzór wysoce kulturalnego człowieka i tłumacza”. Stopniowo, krok po kroku, zdobywając nowe doświadczenia, szkoląc nieustannie język, autor staje się jednym z „ludzi predysponowanych do świadczenia najwyższej klasy usług tłumaczeniowych dla kierownictwa partyjno-państwowego kraju”, czyli pracownikiem Bura Tłumaczy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
„Tłumacz …” Aleksandra Janowskiego to porywająca historia życia pełnego zwrotów akcji i ważkich wydarzeń, również tych, o krajowym i ponadnarodowym zasięgu. Dzięki cierpliwości, wytrwałości oraz konsekwencji w działaniu, bohater-autor miał szansę uczestniczyć w przełomowych wydarzeniach, rozmawiać z osobami znanymi z pierwszych stron gazet (o słynnym zdjęciu z Gierkiem i Breżniewem nawet nie wspominając). Książkę pożera się łapczywie, zaś jedynym rozczarowaniem są słowa „Koniec tomu pierwszego”…
Mi sięto nawet sspodobało
OdpowiedzUsuńhttp://happinessismytarget.blogspot.com/?m=1
Zaciekawiła mnie ta książka! Lubię sobie urozmaicic komercjalne lektury właśnie takimi ,,na poziomie", więc te na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei ostatnio pisałam o powiesci, lecz na prawde napisanej w sposob humorystyczno-ambitny, zapraszam:
http://www.alicjadobry.pl/?m=1
Ciekawa, mocna i wciągająca. Trochę mroczna też książka - tłumacz to mocny tom i z niecierpliwością czekam na tom 2.
OdpowiedzUsuńMocna dobra książka
OdpowiedzUsuń