Tytuł: Żyli niedługo i nieszczęśliwie
Autor: Iga Wiśniewska
Wydawnictwo: Miasto Książek
„Ciężko wytłumaczyć, czym naprawdę jest magia. Nie da się jej dotknąć, ale obdarzeni wyczulonymi zmysłami, mogą ją poczuć. To rodzaj energii, która w odpowiednich miejscach (…) znajduje się na wyciągniecie ręki, wystarczy po nią sięgnąć i nagiąć do własnej woli. Tak naprawdę wszystkie zaklęcia i formułki pomagały w niewielkim stopniu, jeśli ktoś nie czuł magii, nigdy nie nauczy się porządnie czarować” – pisze Iga Wiśniewska w pierwszym tomie serii „Spod flagi magii”. Zaspokaja tym samym ciekawość tych wszystkich, którzy fascynują się magią i czarami, którzy są przekonani, że istnieje coś więcej, niż racjonalne postrzeganie rzeczy, że są siły, których nie jesteśmy do końca w stanie pojąć.
Powieść „Żyli niedługo i nieszczęśliwie” jest właśnie dowodem na to, że magia nie tylko istnieje wokół nas, ale też jest ona niesłychanie groźna, kiedy posługuje się nią ktoś nieodpowiedzialny (albo złośliwy) oraz, że demony, bazyliszki i inne krwiożercze bestie żyją nie tylko w bajkach, ale mogą stać się również przekleństwem naszego życia. Choć książka adresowana jest do młodszych czytelników – przede wszystkim z uwagi na nastoletnią bohaterkę, to tak naprawdę przyjemność płynącą lektury odnajdą ci wszyscy, którzy lubią powieści ze szczyptą magii. U Wiśniewskiej tej magii odnajdą dużo, bowiem sama bohaterka nie tylko uczy się w Akademii Magii, ale jeszcze z powodzeniem magię uprawia we własnym zakresie i w celach niekoniecznie związanych z edukacją.
Malice Webber nie należy do najbardziej lubianych uczennic (w rzeczywistości trudno znaleźć osobę, która by ją lubiła), ani do najlepszych, choć bez wątpienia jest jedną z najbardziej utalentowanych. Jej talent do pakowania się w kłopoty wyniki przede wszystkim z nieustannej troski o zachowanie w nienaruszonym stanie swojej strefy bezpieczeństwa. Dlatego też chroni się zaklęciami i biada temu, kto zbliży się do niej, by ją o poranku zbudzić. Chyba, że jest przystojnym, młodym mężczyzną, choć i to nie zapewnia bezpieczeństwa. Dlatego też Malice jest stałym gościem w gabinecie dyrektora szkoły, a upomnienia dotyczą nie tylko jej nieuprawnionych pokazów magicznych umiejętności, ale także podejścia do samej nauki. Dziewczyna unika bowiem jak tylko może obowiązków szkolnych, lekceważąco odnosi się do nauczycieli i robi wszystko, by nie robić nic. Namiętnie pochłania za to książki, z równą pasją oddając się ich lekturze co bywaniu na alkoholowych imprezach. Właśnie jedna z nich kończy się dla Malice oraz jej oprawców tragicznie – za próbę gwałtu dziewczyna mści się zmieniając penisy chłopców … w świńskie ogonki.
Ten czyn przepełnia czarę goryczy i daje dyrektorowi Akademii pretekst do pozbycia się problematycznej uczennicy. Malice musi opuścić szkołę i powrócić do rodzinnego domu, ale tu czeka na nią kolejna smutna wiadomość – jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Po nich zostały jej tylko wspomnienia i poczucie, że ich zawiodła, mieszkanie, które szybko zamienia na stary, opuszczony domek oraz niezwykła paczka od jej zmarłej babci, Alice Webber. Malice się nawet nie spodziewa, jak wielkim stopniu niezwykła zawartość opakowania – długi, ostry miecz z klingą ozdobioną magicznymi symbolami i dwa sztylety, zmienia jej życie, ani jak szybko staną się przydatne. Malice zderza się bowiem z brutalną rzeczywistością: przetrwanie wymaga pieniędzy. Gra w karty, dochodowa z racji umiejętności magicznych, nie wystarcza, by wieść godne życie. Malice zatem, wykorzystując zdobyte w Akademii umiejętności, zostaje … najemnikiem. Z kim przyjdzie jej walczyć?
O tym przekonacie się w trakcie lektury powieści „Żyli niedługo i nieszczęśliwie”, która otworzy przed Wami wrota do prawdziwego świata, w którym rozum i wiara mają równe prawa, w którym magia współistnieje codziennością, w którym słowo „najemnik” nabiera innego wydźwięku, wiąże się bowiem z walką ze stworami z koszmarów. Akcja toczy się tu wartko, choć tak naprawdę nie obfituje w spektakularne wydarzenia, koncentrując się raczej na kolejnych przykładach niesubordynacji Malice. Bohaterka stoi niewątpliwie w epicentrum wydarzeń, zwracając uwagę swoim zachowaniem oraz ciętym językiem, ale zabrakło mi dogłębnej analizy jej osobowości. Socjopatyczna introwertyczka – bo taki jest odbiór Malice, nie zdradza nam zbyt wiele ze swojej przeszłości, choć wciąż liczyłam na to, że poznam jej mroczny sekret, że zaistniały jakieś wydarzenia, które zmieniły ją w paranoiczkę przeciwstawiającą się każdemu systemowi, unikającą bliskości. Z pewnością taki rys charakterologiczny dodałby lekturze głębi, choć jego brak zupełnie nie dyskredytuje powieści. Jest ona bowiem doskonałą rozrywką i to nie tylko na nadchodzące, jesienne wieczory. Co więcej, kolejne części serii dają nam nadzieję na ponowne spotkanie z buntowniczą Malice i jej kąśliwymi uwagami, a także na zweryfikowanie swoich opinii co do tego, że magiczne stwory istnieją tylko bajkach.
Uwielbiam Malice! Pierwszy tom był taki na wesoło, ale drugi jest już zupełnie inny, bardziej baśniowy i Malice troszkę dojrzała i poznała pewną tajemnicę;) Przeczytaj koniecznie;)
OdpowiedzUsuńTak, już mam i nie mogę się doczekać. Dziękuję za polecenie:-)
OdpowiedzUsuń