M.Stegenka |
O
autorce: Małgorzata Stegenka jest autorką pierwszej na
świecie biografii Nicka Vujicica (wyłączając autobiografie Nicka).
Od wielu lat
zaangażowana jest w tematykę niepełnosprawności: wolontariat na rzecz osób
niepełnosprawnych, praca w szkole integracyjnej i motywacji chrześcijańskiej.
Współpracuje z kilkoma tygodnikami i miesięcznikami, dla których pisze
artykuły. Pracuje jako nauczycielka języka angielskiego i lektorka
w szkole językowej. (Źródło:
Materiały prasowe Wydawnictwa Rozpisani.pl)
J.G.: W
posłowiu do książki czytamy, że pomysł na nią pojawił się w trakcie modlitwy.
Może Pani przybliżyć ten moment?
MS.: To bardzo osobiste
doświadczenie, o którym trudno mi mówić. Po prostu w trakcie modlitwy poczułam
w sobie silne i zarazem ciepłe zaproszenie do pisania książki o Nicku. Starałam
się przed tym uciec, gdyż wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne. Sądziłam, że
jestem za stara na pisanie, że nie potrafię tego robić, że nie mam na to czasu
(pracuję w szkole i wychowuję czwórkę dzieci), że biografię Nicka powinien
pisać ktoś z Zachodu (a nie z Polski), ktoś z dorobkiem (ja nie miałam NIC na
swoim koncie) i najlepiej jeszcze protestant. Bardzo bałam się tego, co pomyślą
o mnie inni, martwiłam się kto to wyda i kto to kupi. Wszystkie argumenty
przemawiały na moją niekorzyść. Jednak zrozumiałam, że tu nie chodzi o mnie,
ale o przekaz, jaki jest ludziom bardzo potrzebny i że ktoś powinien go podjąć.
A ten przekaz i tak mniej lub bardziej był już poukładany w mojej głowie, nie
tylko zresztą za sprawą Nicka.
J.G.:
Czy wcześniej znała Pani Nicka Vujicica? Czy interesowała się Pani jego
działalnością?
MS.: Kilka tygodni wcześniej przed
tym wezwaniem zetknęłam się z historią Nicka i ona mnie całkowicie „wciągnęła”.
Słuchając Nicka, patrząc na niego doszłam do wniosku, że chociaż wiem już o
życiu dużo, to nadal wiele się muszę jeszcze nauczyć. I uczyłam się od Nicka
jego spojrzenia na świat, zaufania Bogu, odwagi. Uważałam i nadal uważam, że
przesłanie Nicka jest szczególnie cenne dla osób młodych, dla poszukujących
sensu życia, dla niepełnosprawnych i wielu innych.
J.G.:
Czy fakt, że jest Pani katoliczką, utrudniał czy pomagał w pisaniu książki o
protestanckim pastorze?
MS.: Pomagał. Ponieważ wcześniej
związana byłam z różnymi ruchami katolickim, moje doświadczenie wiary zostało w
nich pogłębione (pisałam książkę z perspektywy osoby głęboko wierzącej). Z
drugiej strony zawsze interesowałam się innymi wyznaniami chrześcijańskimi i
często rozmawiałam z prawosławnymi, protestantami, a także z chrześcijanami
ewangelikalnymi (nowo narodzeni chrześcijanie jak Nick). Miałam świadomość ile
nas dzieli. Nick Vujicic, sam jest człowiekiem bardzo otwartym na działanie
Ducha Świętego, jednak wiem, że nasze postrzeganie chrześcijaństwa (katolickie
i protestanckie) znacząco się rożni w wielu detalach. Na szczęście nie o tym
jest ta książka i nie tego dotyczy także
przesłanie Nicka. Ta książka pokazuje jak wiele nas łączy, a tak na prawdę
głównie koncentruje się na osobie Nicka, na tym, co w jego życiu dokonał Bóg, i
to jest w tym wszystkim najbardziej fascynujące.
J.G.: W
jaki sposób zbierała Pani materiał do książki? Wspomina Pani o kontaktach
e-mailowych poprzez współpracowników Nicka. Czy trudno było do niego dotrzeć?
Przyciągnąć uwagę? Jak zareagował na wiadomość, że ktoś chce opisać jego
historię?
MS.: Wysłuchałam setki wystąpień Nicka,
przeczytałam dziesiątki wywiadów, artykułów, kilka książek, obejrzałam wiele
materiałów wideo. Pisałam też do współpracowników Nicka, do ludzi z nim
związanych. Niektórzy zdawali mi relację.
Gdy Nick
dowiedział się, że piszę o nim książkę przekazał mi błogosławieństwo, cieszył
się. Ponieważ nie czytał całej książki
(napisana jest ona po polsku) nie wiedział czego się po niej spodziewać. Jak
dotąd prace katolików o protestantach i vice versa były z reguły bardzo krytyczne.
Mam nadzieję, że gdy Nick przeczyta książkę po angielsku (pracuję nad tym)
dostrzeże wielkie dobro, jakie ona niesie. Mam też nadzieję, że ta książka
będzie mostem postawionym tam, gdzie dotychczas stał mur- między podzielonymi
wyznawcami Chrystusa. Każdy, kto tylko ma odwagę i otwarty umysł, jest
zaproszony by wejść na ten most i popatrzeć na świat z troszkę innej
perspektywy, by dostrzec to, co najpiękniejsze u tych, co „mieszkają” po
drugiej stronie. W pewnym sensie ten most sięga dalej, także ku innym religiom,
ku niewierzącym i poszukującym. Każdy przecież jest wezwany do tego, by
kierować się w życiu miłością bezinteresowną.
J.G.:
Poznała Pani Vujicica osobiście. Jak przebiegało spotkanie w Poznaniu?
MS.: To było w sumie krótkie
spotkanie, ale dla mnie niezwykłe. Szepnęłam Nickowi na ucho parę zdań,
przekazałam list i bardzo długo patrzyłam mu w oczy (pełne miłości
bezinteresownej i pokoju). Przypuszczam, chociaż mogę się mylić, że nikt mu się
jeszcze tak długo nie przyglądał. A tak
„oficjalnie” to przyszłam do Nicka wraz
z niepełnosprawnym artystą z Polski, Mariuszem Kędzierskim, który narysował
portret mówcy bez kończyn jednym palcem (więcej ich nie posiada). Gdy po raz
pierwszy zetknęłam się z tym, co robi Mariusz postawiłam sobie za punkt honoru,
że doprowadzę do jego spotkania z Nickiem. Moim marzeniem jest stworzenie
fundacji, która pomagałaby takim ludziom w Polsce jak Mariusz.
Mam
nadzieję, że gdy Nick przeczyta moją książkę w języku angielskim spotkam się z
nim ponownie i dłużej porozmawiamy.
J.G.: Co
takiego jest w tym mężczyźnie, że jego występy przyciągają tłumy?
MS.: Miłość bezinteresowna, pokora,
autentyczność i moc Boża. Nick nie stawia Bogu granic.
J.G.: W
Polsce jest wiele osób niepełnosprawnych, chorych terminalnie, pogrążonych w
depresji, nie umiejących odnaleźć swojej życiowej drogi. Jak Pani sądzi, czy ta
książka coś zmieni w ich życiu? Czy Nick coś zmieni w ich życiu?
MS.: Przesłanie Nicka daje szansę każdemu człowiekowi odnaleźć duchowe
skrzydła. Ja tak właśnie napisałam tę książkę, by podać receptę na nie. I wcale
nie chodzi o to, że każdy ma robić w życiu dokładnie to, co Nick. Ale każdy
może odnaleźć wewnętrzną wolność, która daje pokój i radość i inspiruje do
dobrego. Polecam nie tylko moją książkę o Nicku, ale także książki Nicka, które
w Polsce się ukazały. Można w nich znaleźć wiele cennych wskazówek.
J.G.: Często, gdy dotyka nas
jakieś nieszczęście, mówimy: Dlaczego ja? Dlaczego Bóg mnie ukarał? Nick też miał chwile zwątpienia – mówił: „Skoro Bóg nie zabiera mojego bólu, a moje
życie pozbawione jest sensu (…) Powinienem skończyć z tym teraz”. Co Pani
odpowiedziałaby osobie, która zadaje sobie takie pytania przekonana, że Bóg ją
opuścił, że cierpienia są formą kary?
MS.: Bóg nie opuszcza nikogo. Jak mówi Biblia my cały
czas poruszamy się w Nim i jesteśmy. Każde bolesne doświadczenie ma sens.
Zgadzam się w zupełności z Nickiem, że Bóg ma najlepszy plan dla każdego
człowieka, a Jego zamiary względem człowieka są zawsze pełne pokoju. Mówi o tym
ulubiony fragment Nicka z Biblii: Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam
co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić
wam przyszłość, jakiej oczekujecie. (Jeremiasza
29:11) Człowiek zawsze może odnaleźć ten duchowy pokój, nawet w
najtrudniejszych okolicznościach życia. Jeśli nawet go przez jakiś moment nie
odczuwa Nick radzi by, uczynił krok do przodu, bo za rogiem, który czasem
wydaje się „taki straszny” odnajdzie nadzieję .
J.G.:
Nick nie tylko zaakceptował swoją niepełnosprawność, ale uznał ją za swego
rodzaju błogosławieństwo. Jak to w ogóle jest możliwe?
To
paradoks, jakich dużo w życiu duchowym. Wyobraźmy sobie Nicka z rękoma i
nogami. Czy byłby aż tak przekonywający?
Czy poruszałby miliony osób na całym świecie? Raczej nie. To dzięki temu, że
nie mając rąk i nóg z pomocą Bożą dokonał rzeczy niemożliwych, Nick jest
błogosławieństwem dla tak wielu ludzi. On nie zamieniłby swojego życia bez
kończyn na życie z rękoma i nogami. Ma świadomość, że Bóg zlecił mu misję.
J.G.:
Książka „Na skrzydłach jak Nick Vujicic” wydaje się być kolejnym etapem Pani
rozwoju jako autorki. Czy planuje Pani kolejną książkę? Jeśli tak, to czy
również będzie to książka oparta na faktach?
MS.: To nawet nie jest dalszy etap.
To tak naprawdę absolutny początek. Nigdy wcześniej nie pisałam. Nie miałam
takich planów na życie. Jak zaczęłam pisać książkę o Nicku, to dla treningu
sporządziłam kilka artykułów do prasy (głównie katolickiej), żeby po części
przekonać się czy moje pisanie w ogóle się komuś spodoba. Kilka z nich zostało
przyjętych do publikacji. Nawet „nie bawiłam się” zbytnio w te artykuły, bo
całkowicie pochłonęła mnie książka o Nicku Vujicicu. Poza tym musiałam
prowadzić codzienne życie, chodzić do pracy, zajmować się domem i czwórką
dzieci. Mam pomysły na kolejne książki. W mojej głowie siedzą jakby takie „małe
zalążki”, które czekają na swój czas. Jeśli ktoś będzie chciał słuchać tych
moich opowieści, pewnie będę dalej je przelewać na papier i z pewnością będą to
historie oparte w całości na faktach.
J.G.:
Bardzo Pani dziękuję za tę niezwykłą książkę i za rozmowę.
MS.: To ja Pani dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz