Tytuł: Kochanek pani Grawerskiej
Autor: Krystyna Śmigielska
Wydawnictwo: Replika
„U nas nigdy nie będzie dobrze. Prywata
i korupcja rządzą tym chorym państwem (…)” – słuchając doniesień sejmowych,
obserwując bieżące wydarzenia, polityków zmieniających przekonania w zależności
od tego, w jakim ugrupowaniu czekają ich większe możliwości i pieniądze,
patrząc na kraj uginający się pod irracjonalnymi żądaniami różnych grup
zawodowych, te słowa zyskują szczególnej wymowy. Wkładając je w usta jednego ze
swoich bohaterów, Krystyna Śmigielska udowodniła, iż jest doskonała
obserwatorką otaczającej ją rzeczywistości. Kolejne afery, korupcje, układy,
lobbowanie na rzecz określonych grup czy obszarów, to wszystko stanowi część
życia politycznego, choć nie tylko w naszym kraju.
Autorka osadziła jednak akcję „Kochanka
pani Grawerskiej” właśnie w Polsce, doskonale dokumentując istniejące realia,
czyniąc przez to książkę bardziej autentyczną. Połączenie polityki z miłością
daje zaś mieszankę wybuchową, przyciągającą czytelnika do lektury i utrzymującą
w nieustannym napięciu. Choć książka nie zaskakuje i nie zachwyca, to jednak
pozwala na spędzenie relaksujących chwil. Jeśli do tego sprowokuje do
przemyśleń na temat kondycji państwa polskiego i osób na szczeblach władzy, to
tym lepiej…
Śmigielska przedstawia nam Martę
Grawerską, żonę rzutkiego prezesa spółki Orient, mającego polityczne aspiracje.
Dla statusu materialnego poświęciła swoją wolność i niezależność, pozbawiała
się prawdziwego uczucia, godząc się na rolę marionetki. „Masz karty kredytowe,
samochód, ładny, duży apartament w centrum miasta (…). Dużo nie wymagam! Kiedy
trzeba, masz stać przy mnie i dobrze wyglądać” – mówi do niej Grawerski,
pokazując rolę i znaczenie, jakie żona odgrywa w jego życiu. Pnący się po
szczeblach mężczyzna potrzebuje tylko i wyłącznie reprezentacyjnej towarzyszki,
która ociepli jego wizerunek, dopełni wrażenie doskonałego przywódcy, mającego
uporządkowane, szczęśliwe życie rodzinne. Takiemu człowiekowi przecież warto
zaufać, warto zawierzyć mu swój los – czyż zatem nie jest idealnym kandydatem
na polityka?
Samotna i nieszczęśliwa w małżeństwie
Marta decyduje się na podjęcie ryzykownej gry, jaką w jej przypadku jest
romans. Można się tylko domyślać, w jakim stopniu jego ujawnienie zburzyłoby wizerunek szczęśliwego małżeństwa i
jak rozwścieczyłoby samca alfa, jakim jest Marek. Dlatego Marta decyduje się na
potajemne spotkania, a także na wyjazd z dala od terenów, na których mogłaby
spotkać kogoś znajomego. Jednak podróż do hotelu, który ma się stać miłosnym
gniazdkiem, zmieni całe jej życie, wpływając również na losy osób z jej
otoczenia. Zostaje porwana, zaś oprawcy grożą ujawnieniem niechlubnych
szczegółów interesów jej męża – są ponoć w posiadaniu kompromitujących
dokumentów. Okazuje się, że interesy prowadzone nie tylko przez Marka, ale i współpracujących
z nim polityków, nie zawsze były zgodne z literą prawa. Zastanawiacie się, co
będzie w stanie poświęcić Marek, by odzyskać żonę? Pytanie powinno raczej
brzmieć, czy będzie w stanie coś poświęcić…
„Kochanek pani Grawerskiej” to - pomimo
politycznych konotacji - lektura lekka, choć daleka od banału. Mamy wartko toczącą
się akcję, mamy ludzi uwikłanych w nielegalne interesy, wątki korupcjogenne,
brawurowe porwanie oraz zdesperowaną i łaknąca miłości kobietę. Autorka mistrzowsko
stopniuje napięcie, przykuwając naszą uwagę i wciągając w ryzykowną grę. Niestety,
wszystkie te atuty są umniejszone przez postać głównej bohaterki, która nie
tylko nie budzi mojej sympatii, ale napawa mnie wręcz niechęcią.
Trudno zrozumieć rozczarowanie Marty,
która nie powinna mieć złudzeń co do jej roli u boku męża. Trudno słuchać jej
narzekań, będąc jednocześnie świadomym, jak wielką wagę przywiązuje do materialnej
strony bytu. Jej konwersacja z porywaczami, jej zachowanie w niewoli razi swoją
sztuczności, irracjonalnością, a kulminacją tego jest romans z jednym z nich. O
wiele bardziej autentyczny jest Marek, który nie kryje swojej chorej ambicji i
żądzy posiadania władzy. Marta mówi o nim: „(…) to zagubiony człowiek. Uchwycił
się władzy i z niej chce czerpać siłę (…). Brak mu ideałów, on w nic nie wierzy”.
I w tym swoim braku wiary jest tak prawdziwy …
Mimo mojego rozczarowania konstrukcją
osoby Marty, która odebrała mi przyjemność płynącą z lektury powieści, nie mogę
nie docenić kunsztu autorki. Doskonale skonstruowana fabuła, wątki splatające
się ze sobą w logiczny ciąg zdarzeń i elektryzująca mieszkanka tematów stanowią
powód, dla którego po kolejną książkę pisarki z pewnością sięgnę. Zanim jednak
pojawi się ona na rynku, pozostaje mi zapoznać się z poprzednimi tytułami jej
autorstwa.
Podoba mi się Twoja recenzja, ale nie zdziwię się jeśli niedługo dostaniesz tu komentarz od samej autorki, której nie spodobało się to, iż napisałam, że jest to lekka lektura. Cóż, widocznie nie tylko ja mam takie zdanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przykre to jest, kiedy autor usiłuje się tłumaczyć, bądź atakować recenzenta. Przecież tak naprawdę chodzi wyłącznie o przyjemność płynącą z lektury, natomiast wszelkie uwagi powinny służyć polepszeniu jakości bądź też przemyśleniu pewnych kwestii. Pozdrawiam serdecznie:-)
Usuńzgadzam się w stu procentach :)
UsuńNie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuń