Tytuł: Sztuka odwlekania
Autor: John Perry
Wydawnictwo: Illuminatio
W 1930
roku, niejaki Robert Benchley, w swoim felietonie zamieszczonym na łamach „Chicago
Tribune” stwierdził, że „jesteśmy zdolni do wykonania nieskończonej pracy, o
ile nasze aktualne zajęcie nie jest związane z tym, co powinniśmy akurat robić”.
Sformułował tym samym pierwsze powszechne prawo opieszałości, o czym doskonale
wiedzą wszyscy ci, którzy ze skłonności do przekładania realizacji rzeczy
pilnych na dalszy, nieokreślony termin, uczynili mistrzostwo.
O tym,
jak wykorzystać swoje słabe strony i wznieść się ponad nabytą (bądź wrodzoną) skłonność
do robienia wszystkiego, żeby tylko nie robić tego, co jest priorytetem, pisze
John Perry. Filozof, wykładowca Stanford University, autor poczytnego eseju „O
planowanym odwlekaniu”, który w 2011 roku otrzymał nagrodę Antynobla w
dziedzinie literatury, dziś dzieli się z polskim czytelnikiem swoją wiedzą,
przemyśleniami i doświadczeniami związanymi z tendencją do odkładania na
później. Niewielkich rozmiarów książeczka „Sztuka odwlekania”, opublikowana
nakładem wydawnictwa Illuminatio, to zabawna, ale niezwykle celna diagnoza,
postawiona tysiącom ludzi, którzy w ten sposób idą przez życie. Podtytuł książki:
„Poradnik efektywnego guzdrania się, marudzenia i przekładania na później”, to
najlepsza reklama, a przy tym sedno owej publikacji.
Autor,
tłumaczy motywy powstania tej książki (czyli mnóstwo terminowych prac, które trzeba
było odwlec), dokładnie objaśniając mechanizm planowanego odwlekania. Nie ma
przy tym na myśli powstrzymywania się od działania, polegającego na
przysłowiowym „zbijaniu bąków”. Odwlekanie jest bowiem bardzo ciężką i
wymagającą pracą, która może prowadzić do perfekcjonizmu, a już na pewno do
zwiększenia swojej produktywności. Wydaje się to nielogiczne? Nic bardziej
mylnego! Wszak planowane odwlekanie – według Perry`ego – oznacza modyfikowanie
listy rzeczy do wykonania i to w taki sposób, by jak najlepiej wykorzystać
swoją skłonność do przekładania rzeczy pilnych na później.
„(…)
Niezwykła strategia, dzięki której opieszali przeobrażają się w produktywnych
członków społeczeństwa, osoby poważane i podziwiane za cały swój dobytek i
użytek, jaki robią z wolnego czasu” – tak opisuje nazwany przez siebie sposób
działania autor poradnika, w kolejnych rozdziałach opisując metody znane większość
czytelników z własnego doświadczenia. Znajomość reguł, którymi rządzi się
planowana opieszałość, pozwoli stać się jeszcze bardziej produktywnym, a pozbyć
się poczucia winy z powodu koncentrowania się na rzeczach mniej pilnych.
Autor
zwraca uwagę na specyfikę list spraw codziennych i ich motywacyjną rolę, pisze o
muzyce dodającej nam energii, charakteryzuje typowego „odwlekacza” i jego
działania w zetknięciu z komputerem (w tym kontekście określenie „pożeracz
czasu” zyskuje jeszcze głębszy wymiar). Apeluje również o poziomą organizację
pracy – o tolerancję dla spraw leżących na widoku i zachęcających do pracy. Szeroko
rozwodzi się również nad zaletami odwlekania (tak, tak, jest ich kilka) i
poszukuje odpowiedzi na pytanie, czy odwlekanie rzeczywiście musi aż tak bardzo
irytować otoczenie.
„Sztuka
odwlekania” Johna Perry`ego nie jest, wbrew pozorom, wyłącznie zabawną
książeczką, napisaną ze sporą dawką autoironii. To również zbiór głębokich przemyśleń
na temat samego siebie, a także uniwersalnych mechanizmów, charakterystycznych
dla naszego zachowania. Mimo tego, autorowi udało się nadać poradnikowi lekką
formę, potęgowaną jeszcze przez wspaniałe ilustrację. I choć nie mam osobiście skłonności
do prokrastynacji,
to poradnik z pewnością wykorzystam na zajęciach z zarządzania
czasem. Prezentuje on bowiem rewolucyjną teorię, obalającą wizerunek „odwlekacza”,
jako osoby niesolidnej i leniwej. Odwlekacz pracuje niekiedy za dwóch – o ile
nie zajmuje się zadaniami priorytetowymi. Wystarczy zatem lekka modyfikacja niezbędnych
do wykonania zajęć i z osoby potępianej, stanie się on pracownikiem roku!
Nie napiszę nic odkrywczego: "Nic dodać, nic ująć". Co nie zmienia faktu, że "odwlekacz" zasadniczo odmienną jest postacią od pragmatycznego "spychologa" :) Oczywiście, z korzyścią dla tego pierwszego...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś. Ale raczej nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuń