Tym
razem cykl „Podróże z książką” odbywał się pod niemieckim / austriackim
niebem. Wyruszyłam we wtorek w
towarzystwie „Inferno” Dana Browna oraz „Wojny w Jangblizji” Agnieszki Steur.
|
fot. J.Gul
Przygotowania do podróży |
Przede
mną daleka droga – dopiero rano będziemy na miejscu. Pierwszy przystanek to
bajkowa wyspa kwiatów – Mainau. Subtropikalny klimat sprawia, że kwiaty zdobią
ją od marca do października.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Ale wyspa to nie tylko kwiaty, ale również
wspaniałe, romantyczne zakątki, place zabaw dla dzieci (Wioska Krasnali), mini
zoo, palmiarnia oraz zachwycająca motylarnia – po raz pierwszy czułam
uniesienie, kiedy dziesiątki motyli muskały mi twarz swoimi skrzydłami.
|
fot. J.Gul
Na takiej ławeczce inaczej się wypoczywa |
|
fot. J.Gul
Rozważnie i romantycznie |
|
fot. J.Gul
Wyspa Mainau nastraja do lektury |
|
fot. J.Gul
Niezwykła motylarnia |
Po
rajskim ogrodzie, czas na intensywne zwiedzanie. Jedziemy do położonej nad
brzegiem Jeziora Bodeńskiego Konstancji. Miasto wzięło swoją nazwę od założonej
w tym miejscu rzymskiej placówki nazwanej na cześć Konstancjusza Chlorusa.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Z
Konstancji wyruszamy na półgodzinny rejs statkiem – przeprawiamy się do
urokliwego Meersburga, jednego z najlepiej zachowanych średniowiecznych
miasteczek w Niemczech. Góruje nad nim Stary Zamek pochodzący z czasów
Merowingów. Mieszkała tu m.in. znana niemiecka pisarka Annette von
Droste-Hülshoff. Na zapaleńców, którzy po nocy w autokarze i dniu pełnym wrażeń
mają jeszcze siły, czeka ok. 270 schodów wiodących w górę – ale za to jaki
widok!
Kolejny
dzień upływa pod znakiem Ludwika II, romantycznego władcy Bawarii, uważanego za
szaleńca, którego zamiłowanie do sztuki i piękna dziś wabi tłumy turystów. Zwiedzanie
jego włości rozpoczynamy od Hohenschwangau koło Füssen, gdzie Ludwik II spędził
swoje młodzieńcze lata.
|
fot. J.Gul |
Zwiedzamy
również zamek Neuschwanstein, rezydencję będącą inspiracją dla pałacu
Kopciuszka Walta Disney`a. Zamek stoi wysoko nad wąwozem Pőllat, a został
wzniesiony wyłącznie po to, by służył jako scena teatralna – w Sali Ministreli
Ludwik II wystawiał fragmenty opery Tannhäuser. Warto odwiedzić również komnaty
tych dwóch zamków – są warte pieniędzy wydanych na bilet, a przy tym pozwalają
choć przez chwilę przybliżyć się do geniuszu władcy!
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Wieczorem
zachwycający Linderhof, choć już bez
wejścia do komnat – przybyliśmy za późno, ale i tak było warto.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Kolejny dzień również pełen wrażeń – wycieczka do najbardziej
malowniczego zakątka Bawarii, zwanego Perłą Alp Bawarskich, Berchtesgaden Land,
słynącego ze wspaniałych, zapierających dech w piersiach widoków. Znów czekał
nas rejs stateczkiem po Kőnigssee, szmaragdowym Jeziorze Królewskim i niezwykły
koncert ech. W trakcie rejsu, kiedy statek zbliża się do Ściany Echa, obsługa
statku wygrywa melodię na trąbce. Niesamowite wrażenie, kiedy tę muzykę
powtarza echo. Największe wrażenie robi jednak półwysep św. Bartłomieja –
idealne miejsce na całodzienny piknik czy medytację.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Było jezioro, muszą być i góry – sielankowy rejs nie
przygotował nas na wyzwanie, jakim jest dotarcie do rezydencji przywódcy III
Rzeszy. Aby się tam dostać, należy przesiąść się do specjalnego autobusu, a
następnie czeka nas wjazd wielką windą.
|
fot. J.Gul |
Orle Gniazdo zostało ofiarowane Hitlerowi w 50. rocznicę urodzin
przez towarzyszy partyjnych, a dziś w budynku mieści się restauracja. Z jej
tarasu roztaczają się niezapomniane widoki.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Ostatni dzień upływa pod znakiem Oktoberfest. Monachium,
stolica Bawarii, jest trzecim co do wielkości miastem Niemiec. W oczekiwaniu na
święto piwa udało mi się zwiedzić Alte Pinakothek (z powodu remontu jednego
skrzydła bilet wstępu tylko 4 EURO!) oraz przespacerować się po mieście.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
Niestety, sam Oktoberfest okazał się być wielkim rozczarowaniem – setki pijanych
osób jedzących kiełbaski i załatwiających swoje potrzeby pod drzewami – tak
właśnie zapamiętam to święto i jeśli wrócę
do Monachium, to tylko nadrobić zaległości kulturalne, czeka na mnie bowiem Neue Pinakothek
oraz Pinakothek der Moderne.
|
fot. J.Gul |
|
fot. J.Gul |
W strugach deszczu żegnam kompletnie zakorkowane Monachium.
Zmęczona, ale pełna wrażeń. Dan Brown przeczytany, choć nieziemskie widoki za szybami
autokaru skutecznie mnie od niego odrywały. Agnieszka Steur została w torbie, niestety będzie musiała poczekać. Kto
wie, może na kolejną wyprawę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz