Tytuł: Złodzieje koni
Autor: Remigiusz Grzela
Wydawnictwo: Studio Emka
Literatura jest zdecydowanie kobieca – to przedstawicielki płci pięknej stają się najczęściej bohaterkami powieści, to one kochają, nienawidzą, zdradzają. To one płaczą, cierpią, ale i przeżywają chwile radosne i wzniosłe. Dlatego też autor, który czyni bohaterami swojej książki mężczyzn, na dodatek złączonych więzami krwi, intryguje i zmusza do oddania się lekturze. Nawet wówczas, kiedy powieść nie należy do łatwych, kiedy porusza czułe struny naszej duszy, a także wywołuje burzliwe dyskusje, to wartość jaką przynosi, jest nieoceniona. Wartością może być chwila refleksji, zadumy nad paradoksami losu, a także nad niejednoznacznością wydarzeń, na które każdy patrzy przez pryzmat wyznawanych wartości czy światopoglądu.
„Złodzieje koni” to właśnie taka publikacja, koło której nie można przemknąć obojętnie, która każe nam zatrzymać się w szaleńczym wieku i zastanowić nad tym, co w naszym życiu ważne. Remigiusz Grzela, który kilka lat temu debiutował książką „Bądź moim Bogiem”, tym razem proponuje nam powieść z polityczno – historycznym podtekstem, w której na pierwszym planie jest człowiek, a także relacje w które wchodzi.
Poznajemy Stanisława, Jerzego i Kamila, dziadka, ojca i wnuka, uwikłanych w sieć kompleksów, wzajemnych pretensji i rozczarowań. Ich teraźniejszość jest determinowana przez przeszłość oraz przez pasmo rozczarowań, którego są dla siebie wzajemnie nieustającym źródłem. Senior rodu, Stanisław, mieszka obecnie w Ameryce, tam też założył rodzinę, odcinając się od nieślubnego syna. Wiele lat temu odszedł bez słowa pozostawiając ukochaną kobietę i swoje dziecko, które do dnia dzisiejszego nie może mu wybaczyć. Dlatego też Jerzy nie utrzymuje z ojcem kontaktu, choć ten jest mimowolnie obecny w jego życiu i w duszy, powoli zatruwając organizm jadem.
Zaproszenie z polskiej telewizji jest okazją dla Stanisława, by powrócić do kraju, a także by poddać się surowej ocenie. Dla jednych jest bowiem bohaterem, dla drugich mordercą, a jako były partyzant wykonujący krwawe wyroki na Ubekach jest przekonany, że działał słusznie. Że w tamtych czasach był to jedyny sposób, aby przeżyć. I choć to, co on nazywał „pacyfikacją w walce o polską niepodległość”, dla innych było zwyczajnym morderstwem, to Stanisław mówi: „Byliśmy bohaterami. Myśmy walczyli, myśmy nic nie wiedzieli, że już koniec walki (…) I nagle okazało się, że my nie Polska, że my już ruskie, że ZSRR. Skąd mielimy wiedzieć, że walka się skończyła i że wszystko podzielone (…)”.
Jerzy, to podstarzały aktor, który nigdy nie sięgnął po sławę. Zaprzepaścił swoją szansę, być może z tchórzostwa, być może wygodniej było zrzucić odpowiedzialność za swoje porażki na trudne dzieciństwo, na ojca zbrodniarza. Nie jest zresztą od niego lepszy – on również swoim niezadowoleniem, brakiem czułości, empatii, zabija każdego dnia uczucie pomiędzy nim, a synem. Uważa Kamila za nieudacznika i daje mu to odczuć. Wyrzucenie chłopaka ze studiów tylko potwierdza jego teorię i choć w głębi duszy kocha swoje dziecko, to zamotawszy się w spiralę negacji, pretensji, czarnowidztwa oraz krytykanctwa, nie umie tej miłości okazać. Znamienną jest scena w szpitalu, kiedy Kamil płacze po śmierci bezdomnego mężczyzny, Belmondo, który czuł i rozumiał więcej, niż Jerzy. Ten fantasta żyjący na dworcu, pragnący wolności i obdarzony niezwykłym talentem do opowiadania stał się przez okres pracy nad filmem o bezdomnych bliższy, niż ojciec.
„Złodziej koni” to nie tylko świadectwo relacji pomiędzy mężczyznami, ale również portret ich kobiet. Pojawia się zatem Łonda, amerykańska żona Stanisława, Ewa – pełna poświęcenia żona Jerzego oraz Kinga, dziewczyna Kamila. Również matka Jerzego, choć dawno nie ma jej wśród żywych, przemawia do nas z kart powieści za sprawą kaset, na których nagrała swoją historię. Spędziła ona osiem lat w stalinowskim wiezieniu, które – jako skazana na dożywocie – opuściła na mocy amnestii z 1956 roku. Wstrząsające losy uczestniczącej w partyzanckich walkach kobiety stanowią uzupełnienie historii Stanisława, a także scalają trzech bohaterów, kotwicząc ich przyszłość w przeszłości, ale i wyzwalając zarazem.
Opublikowana nakładem Wydawnictwa Studio Emka książka Remigiusza Grzeli, jest tekstem niejednoznacznym i wielowymiarowym. Może być odczytywana na różnych płaszczyznach, budzić skrajne emocje, a dzięki zastosowaniu ostrego, niekiedy wulgarnego języka, niektóre fragmenty zapadają nam, głęboko w pamięć. „Złodzieje koni” prowokują dyskusję, zwracają też uwagę na różnice w postrzeganiu określonych sytuacji, zmuszają do spojrzenia w głąb siebie, ale także do zwrócenia uwagi na otoczenie i na jakość naszych relacji z innymi ludźmi. Dzięki mistrzowsko nakreślonym bohaterom możemy obserwować różne typy osobowości, różne modele zachowań i, być może, odnaleźć w nich nas samych. Którym z mężczyzn będziemy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz