Tytuł: Kocham Nowy Jork
Autor: Isabelle Lafléche
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Kilka lat temu serca publiczności na
całym świecie podbiła Ally McBeal
- grana przez Calistę Flockhart rzutka prawniczka z wybujałą
wyobraźnią. Ta rola jej życia nie tylko
zapewniła spore dochody, ale również sprawiła, że atrakcyjność zawodu prawnika
zacznie wzrosła. Gdyby ktoś pokusił się o przeprowadzenie badań na temat tego,
ile decyzji o przyszłej karierze w palestrze zostało podjętych pod wpływem amerykańskiego
serialu to jestem przekonana, że wyniki byłyby zaskakujące.
Telewidzowie pokochali też bardziej
przystającą do polskich realiów „Magdę M.” z Joanną Brodzik, a także „Prawo
Agaty” z Agnieszka Dygant. Czy jednak rzeczywistość odmalowana w tych serialach,
niekiedy przerażająca, faktycznie tak wygląda? Czy zawód prawnika to intratne umowy,
ciągła rywalizacja nie tylko z przeciwnikami klienta, ale również z kolegami z
kancelarii? Czy wielogodzinne przygotowania, kończące się nierzadko w nocy pizzą
na wynos zamawianą do biura i napojem energetyzującym mają miejsce czy jest to
raczej obraz mający na celu wywołanie emocji?
Nie wiem, jak wygląda życie polskiego
prawnika, ale życie Francuski w Nowym Jorku z pewnością stanowi pasmo nowych
zleceń, rozczarowań, niegodziwości oraz pułapek czyhających na jej drodze.
Można się o tym przekonać sięgając po znakomitą, ale też budzącą niechęć do
tzw. „korporacyjnych szczurów” powieść Isabelle Lafléche. Opublikowana nakładem
Wydawnictwa Literackiego pozycja to budzący grozę obraz z życia prawnika
zatrudnionego w kancelarii, którego życie upływa na nieustannym zabieganiu o
stołek partnera i rozgrywkach toczonych nie na sali sądowej, ale w macierzystej
firmie. Prawnika, którego efektywność odmierza
finansowy zegar, zaś odmowa sprzedaży swej duszy jest traktowana jako policzek.
„Kocham Nowy Jork” czyta się z zapartym
tchem szczególnie, iż autorka doskonale wie, o czym pisze. Jako była
prawniczka, która podjęła niepopularną decyzję o wyrwaniu się z tego
prawniczego cyrku, autorka nie tylko doskonale oddaje atmosferę panującą w
kancelarii, ale też demaskuje prawdę o zawodzie prawnika. I zanim zaczniemy
zachwycać się bajońskimi sumami na kontach prawników, warto się zastanowić,
jaką cenę za to płacą pretendujący do stanowiska młodszych partnerów ludzie.
Wypalenie zawodowe, wrzody, problemy
rodzinne – to tylko niektóre z konsekwencji zgody na wtłoczenie w tryby
maszyny. Trzeba mieć na dodatek świadomość, że kancelaria może nas połknąć,
przeżuć i wypluć tylko za to, że nie będziemy dostatecznie operatywni, że nie
nabijemy licznika, że skarbiec nie zapełni się gotówką. Etyka? Koleżeństwo? Współpraca?
Pomiędzy pracownikami jednej kancelarii wydaje się to niemożliwe. Nie, kiedy
jesteś prawnikiem w Nowym Jorku i właśnie przeniosłaś się z Francji do siedziby spółki Edwards&White
– wiodącej firmy prawniczej, mającej sieć oddziałów rozsianych na całym
świecie.
Dla Catherine Lambert zmiana kraju
oznacza awans zawodowy, a specjalizująca się w prawie spółek piękna pani
adwokat będzie miała możliwość w pełni rozwinąć skrzydła. Pod warunkiem jednak,
że będzie potulnie wypełniać polecenia współpracowników kancelarii, zapanuje
nad złośliwymi sekretarkami oraz kolegami, z których każdy tylko czeka na
najmniejsze potkniecie konkurenta. Ceniąca piękno i harmonię wielbicielka
markowych kostiumów została wrzucona na głęboką wodę i im wcześniej zda sobie
sprawę, że umiejętność pływania w wodzie pełnej piranii jest jedyną szansą na
przeżycie, tym lepiej dla niej. Jedynym życzliwym jej człowiekiem jest jej
asystent, Rikash, z którym łączy ja zamiłowanie do dobrze skrojonych ubrań i
wyprzedaży. On też wprowadza ją w skomplikowany świat powiązań i poddaństwa, w którym
umiejętność stawania na baczność i ślepe posłuszeństwo wobec przełożonych są
nieodzowne. Wszelka niesubordynacja, zwrócenie uwagi klientowi czy odmowa
wykonania zadania są nieakceptowane, podobnie, jak wyjście z kancelarii przed
zmierzchem.
Jak w takich warunkach ułożyć sobie
życie? Jak spotkać miłość, kiedy niekiedy nie ma czasu nawet na zmianę
garderoby? Catherine będzie musiała uczyć się na własnych błędach i zrozumieć, że
nikomu nie można ufać. Nawet (a szczególnie wówczas), jeśli ten ktoś jest
przystojnym dyrektorem finansowym spółki Browser , a zarazem jej klientem…
„Kocham Nowy Jork” to powieść napisana
lekkim językiem, w której akcja toczy się wokół kancelarii i specyfiki pracy
prawników, ale dotyka też ważnych kwestii moralnych. Autorka z humorem (choć
niekiedy bardziej na miejscu byłyby łzy) opisuje codzienność zamkniętych w
swoich biurach przedstawicieli prawa, dla których sens życia ogranicza się
jedynie do kolejnej spawy, kolejnej umowy i kolejnego klienta. W tym wyścigu
zatracają gdzieś siebie, swoje ideały, zatracają też fascynację zagadnieniami
natury prawnej. Czy i Catherine zmieni się pod wpływem otoczenia czy też
udowodni, model zachowania pracowników nie jest jedynym słusznym? A może znajdzie
inne rozwiązanie? Warto się o tym przekonać …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz