sobota, 15 czerwca 2013

Isabelle Lafléche "Kocham Nowy Jork"

Tytuł: Kocham Nowy Jork
Autor: Isabelle Lafléche
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie








Kilka lat temu serca publiczności na całym świecie podbiła Ally McBeal - grana przez Calistę Flockhart rzutka prawniczka z wybujałą wyobraźnią.  Ta rola jej życia nie tylko zapewniła spore dochody, ale również sprawiła, że atrakcyjność zawodu prawnika zacznie wzrosła. Gdyby ktoś pokusił się o przeprowadzenie badań na temat tego, ile decyzji o przyszłej karierze w palestrze zostało podjętych pod wpływem amerykańskiego serialu to jestem przekonana, że wyniki byłyby zaskakujące.

Telewidzowie pokochali też bardziej przystającą do polskich realiów „Magdę M.” z Joanną Brodzik, a także „Prawo Agaty” z Agnieszka Dygant. Czy jednak rzeczywistość odmalowana w tych serialach, niekiedy przerażająca, faktycznie tak wygląda? Czy zawód prawnika to intratne umowy, ciągła rywalizacja nie tylko z przeciwnikami klienta, ale również z kolegami z kancelarii? Czy wielogodzinne przygotowania, kończące się nierzadko w nocy pizzą na wynos zamawianą do biura i napojem energetyzującym mają miejsce czy jest to raczej obraz mający na celu wywołanie emocji?

Nie wiem, jak wygląda życie polskiego prawnika, ale życie Francuski w Nowym Jorku z pewnością stanowi pasmo nowych zleceń, rozczarowań, niegodziwości oraz pułapek czyhających na jej drodze. Można się o tym przekonać sięgając po znakomitą, ale też budzącą niechęć do tzw. „korporacyjnych szczurów” powieść Isabelle Lafléche. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Literackiego pozycja to budzący grozę obraz z życia prawnika zatrudnionego w kancelarii, którego życie upływa na nieustannym zabieganiu o stołek partnera i rozgrywkach toczonych nie na sali sądowej, ale w macierzystej firmie. Prawnika,  którego efektywność odmierza finansowy zegar, zaś odmowa sprzedaży swej duszy jest traktowana jako policzek.
„Kocham Nowy Jork” czyta się z zapartym tchem szczególnie, iż autorka doskonale wie, o czym pisze. Jako była prawniczka, która podjęła niepopularną decyzję o wyrwaniu się z tego prawniczego cyrku, autorka nie tylko doskonale oddaje atmosferę panującą w kancelarii, ale też demaskuje prawdę o zawodzie prawnika. I zanim zaczniemy zachwycać się bajońskimi sumami na kontach prawników, warto się zastanowić, jaką cenę za to płacą pretendujący do stanowiska młodszych partnerów ludzie.

Wypalenie zawodowe, wrzody, problemy rodzinne – to tylko niektóre z konsekwencji zgody na wtłoczenie w tryby maszyny. Trzeba mieć na dodatek świadomość, że kancelaria może nas połknąć, przeżuć i wypluć tylko za to, że nie będziemy dostatecznie operatywni, że nie nabijemy licznika, że skarbiec nie zapełni się gotówką. Etyka? Koleżeństwo? Współpraca? Pomiędzy pracownikami jednej kancelarii wydaje się to niemożliwe. Nie, kiedy jesteś prawnikiem w Nowym Jorku i właśnie przeniosłaś się  z Francji do siedziby spółki Edwards&White – wiodącej firmy prawniczej, mającej sieć oddziałów rozsianych na całym świecie.
Dla Catherine Lambert zmiana kraju oznacza awans zawodowy, a specjalizująca się w prawie spółek piękna pani adwokat będzie miała możliwość w pełni rozwinąć skrzydła. Pod warunkiem jednak, że będzie potulnie wypełniać polecenia współpracowników kancelarii, zapanuje nad złośliwymi sekretarkami oraz kolegami, z których każdy tylko czeka na najmniejsze potkniecie konkurenta. Ceniąca piękno i harmonię wielbicielka markowych kostiumów została wrzucona na głęboką wodę i im wcześniej zda sobie sprawę, że umiejętność pływania w wodzie pełnej piranii jest jedyną szansą na przeżycie, tym lepiej dla niej. Jedynym życzliwym jej człowiekiem jest jej asystent, Rikash, z którym łączy ja zamiłowanie do dobrze skrojonych ubrań i wyprzedaży. On też wprowadza ją w skomplikowany świat powiązań i poddaństwa, w którym umiejętność stawania na baczność i ślepe posłuszeństwo wobec przełożonych są nieodzowne. Wszelka niesubordynacja, zwrócenie uwagi klientowi czy odmowa wykonania zadania są nieakceptowane, podobnie, jak wyjście z kancelarii przed zmierzchem.

Jak w takich warunkach ułożyć sobie życie? Jak spotkać miłość, kiedy niekiedy nie ma czasu nawet na zmianę garderoby? Catherine będzie musiała uczyć się na własnych błędach i zrozumieć, że nikomu nie można ufać. Nawet (a szczególnie wówczas), jeśli ten ktoś jest przystojnym dyrektorem finansowym spółki Browser , a zarazem jej klientem…

„Kocham Nowy Jork” to powieść napisana lekkim językiem, w której akcja toczy się wokół kancelarii i specyfiki pracy prawników, ale dotyka też ważnych kwestii moralnych. Autorka z humorem (choć niekiedy bardziej na miejscu byłyby łzy) opisuje codzienność zamkniętych w swoich biurach przedstawicieli prawa, dla których sens życia ogranicza się jedynie do kolejnej spawy, kolejnej umowy i kolejnego klienta. W tym wyścigu zatracają gdzieś siebie, swoje ideały, zatracają też fascynację zagadnieniami natury prawnej. Czy i Catherine zmieni się pod wpływem otoczenia czy też udowodni, model zachowania pracowników nie jest jedynym słusznym? A może znajdzie inne rozwiązanie? Warto się o tym przekonać … 

piątek, 14 czerwca 2013

Mikołaj Rozbicki "Nowy Porządek Świata. Wszystko rozgrywa się w naszych umysłach"

Tytuł: Nowy Porządek Świata. Wszystko rozgrywa się w naszych umysłach
Autor: Mikołaj Rozbicki
Wydawnictwo: Illuminatio









Klimatolodzy alarmują - od około 50 lat rośnie średnia temperatura, a wzrost ten jest coraz szybszy konsekwencje? Można podać przynajmniej kilka: podniesienie poziomu mórz i oceanów powodujący powodzie, sezonowe podtopienia, a w niektórych regionach całkowite zalanie; susze i upały; zmniejszenie (a nawet wyginięcie) populacji niektórych roślin i zwierząt, zagrożenie chorobami przenoszonymi przez komary, insekty i gryzonie w tych regionach, w których wcześniej o chorobach tych nikt nie słyszał. Brzmi przerażająco? Jeśli do tego dołożyć globalny kryzys spychający państwa na krawędź przepaści finansowej, globalny terroryzm pochłaniający tysiące istnień ludzkich pozostaje tylko zadać sobie pytanie, jak w takim razie żyć? Chociaż to życie może długo nie potrwać, bo oto za rogiem czają się groźne, zmutowane wirusy i bakterie, z którymi walka jest z góry skazana na zagładę. Teraz to już chyba tylko Armagedon przed nami, bowiem systematycznie, od wielu lat, jesteśmy narażeni na mniejsze lub większe kataklizmy, o których z lubością rozpisuje się prasa, które stanowią medialne wydarzenia.

W jednostkach narasta zaś strach - strach przed jutrem, strach przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, strach przed sprzeciwieniem się. Czy kondycja naszej planety rzeczywiście jest tak tragiczna? Czy zapowiadany przez wielu koniec świata jest już blisko? A może to wszystko jest działaniem celowym, redukującym społeczeństwa do bezwolnych kukiełek niezdolnych do jakiegokolwiek sprzeciwu? Komu jednak może należeć na tym, by trzymać ludzkość w napięciu i niepewności co do przyszłości? Na to pytanie stara się wyczerpująco odpowiedzieć Mikołaj Rozbicki, który swoją książką „Nowy Porządek Świata. Wszystko rozgrywa się w naszych umysłach” rozpoczyna dyskusje nad kondycją współczesnego świata i planami, jakie wobec nas maja decydenci.

Opublikowana nakładem wydawnictwa Illuminatio pozycja to przysłowiowy „kij w mrowisko”, który burzy spokój grypy trzymającej władze i otwiera oczy na wiele kwestii, które dotąd nie stanowiły przedmiotu naszych zainteresowań czy rozważań. Jedni mogą nazwać teorie konstruowane przez Rozbickiego „spiskową teorią dziejów”, można określić go mianem wieszcza zagłady, ale pewne jest, że w swoich spostrzeżeniach ma sporo racji. Co więcej – logika jego toku myślenia i spójność faktów pozwalają wątpić, czy to rzeczywiście tylko bajdurzenie niezadowolonego obywatela czy też może początek oświecenia narodów.

Pytanie jednak brzmi – czy komuś faktycznie zależy, żeby ludzie się przebudzili? Otóż nie, bowiem iluzje, kłamstwa manipulacje są częścią obecnego systemu i prowadzić mają do „Nowego Porządku Świata”. Nawet, jeśli nie wierzymy w ten perfidny (ale i intratny) plan globalnej elity, to nie sposób nie zauważyć podejmowanych na przestrzeni lat działań zmierzających do wywołania poczucia bezradności, osaczenia oraz panicznego strachu przed GÓRĄ!

Autor w swoich pytaniach posuwa się jeszcze dalej – zastanawia się, czy światowe wydarzenia są efektem realizowanego scenariusza, który ma doprowadzić do realizacji planu? Czy faktycznie wszystko co się dzieje, czym bombardują nas media, jest drobiazgowo zaplanowane, ustawione? Fakt, że „bez trudu można oszukiwać i manipulować świadomością ludzi, jeśli rozumie się zasady i mechanizmy (…)” jest znany od dawna. Już przeprowadzony przez laty na Uniwersytecie Stanford eksperyment więzienny, którego celem miało być zbadanie wpływu życia więziennego na psychikę „normalnych” ludzi (studentów) uzmysłowił, jak wielki jest wpływ otoczenia na jednostkę. Pokazał też, jak sprawnie można manipulować warunkami otoczenia i jak szybko zatracamy granicę pomiędzy rzeczywistością, a odgrywaną rolą. To czyni nas niezwykle podatnymi na manipulacje, która jest ściśle powiązana ze strachem.

Rozbicki zwraca uwagę na fakt, iż większość ludzi zupełnie nie zdaje sobie sprawy co tak naprawdę się wokół nich dzieje, i jak użytecznymi narzędziami się stali. Karmieni telewizyjną papką, podjudzani prasowymi doniesieniami i zalewani chłamem wypełniającym Internet dajemy się wodzić na nos elitom tego świata. Autor wzywa nas do walki, zwracając uwagę na to, że mamy jeszcze szansę – wszak „to my sprawujemy kontrolę nad własnym życiem oraz nad życiem całej planety, a nie jakaś garstka popaprańców, szaleńców!”. Jednak, aby wydostać się spod tej orwellowskiej kontroli konieczny jest wzrost świadomości.

Czas dorosnąć moi mili, wziąć na siebie odpowiedzialność za własne postępowanie i za to, jaki wpływ mamy na otoczenie. Czas wyciągać wnioski, kojarzyć fakty i nie sugerować się opinią ogółu. Czas odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wolimy żyć w Matrixie, czy zgodzimy się na utratę woli i osobowości, czy przeciwnie – zaczniemy walczyć o prawo do rzetelnej informacji i pełnej świadomość tego, co się wokół nas dzieje?

Książka Mikołaja Rozbickiego „Nowy Porządek Świata. Wszystko rozgrywa się w naszych umysłach” powinna wywołać medialną burzę. Jej lektura jest niczym uderzenie obuchem, niczym przebudzenie z letargu. Nawet, jeśli nie zgadzamy się w pełni z autorem, to otwiera on drogę do polemiki, do głośnego wyrażania wątpliwości. Pozostaje zatem pytanie – dlaczego media o tej pozycji milczą? Czyżby autor był niewygodny dla zasiadających na szczeblach władzy? Czyżby liczyli oni, że czytelnicy szybko zapomną o tej fascynującej pozycji i dadzą się omamić katastrofalnymi wizjami własnej przeszłości i klątwą spadającą na nieposłusznych? Czy wracają czasy starotestamentowych wizji? Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy i tym razem uwierzy w to, że nic nie może zrobić bowiem jego przyszłość jest w rękach WIELKICH.





niedziela, 2 czerwca 2013

Mike Dooley "Sztuka kreacji marzeń"

Tytuł: Sztuka kreacji marzeń
Autor: Mike Dooley
Wydawnictwo: Illuminatio







Ogólnoświatowy kryzys, kapryśna aura rujnująca wszelkie plany i niszcząca zbiory, coraz większe wskaźniki zachorowalności na raka, pogłębiające się depresje, akty przemocy świadczące o niskiej wytrzymałości psychicznej – oto obraz XXI wieku. Pozbawieni nadziei coraz częściej rezygnujemy ze swoich marzeń zadowalając się zaledwie egzystencją, wykorzystując zaledwie ułamek swoich możliwości. Udajemy, że poszukujemy szczęścia, ale tak naprawdę gonimy bezmyślnie za czymś, co tak naprawdę mieszka w nas. Jak zatem przetrwać ten czas zwątpienia? Jak przerwać spiralę bezsensu, w którą sami się wikłamy? Jak zacząć spełniać swoje marzenia?
Odpowiedzi na te pytania szukało już wielu mistyków, przewodników duchowych i  wizjonerów. Na półkach księgarni zalegają tysiące książek na ten temat, a w Internecie można znaleźć niezliczone ilości stron poświęconych tematyce duchowości, samorealizacji i spełnianiu marzeń. Dlaczego zatem coraz więcej ludzi czuje, że utknęło w martwym punkcie? Dlaczego światłe rady, które są na wyciągnięcie ręki nie pomagają nam uleczyć duszy? Może dlatego, że lektura książek czy treści internetowych niczego nie zmieni, jeśli nie znajdziemy w sobie choć maleńkiej iskry, stanowiącej bodziec do zmian.
O tym, jak ważne jest działanie pisze Mike Dooley, były audytor firmy PricewaterhouseCoopers, były współwłaściciel firmy zajmującej się sprzedażą koszulek z nadrukami, a obecnie – mówca, autor wielu książek i nagrań z dziedziny motywacji i kreacji własnej rzeczywistości. „Sztuka kreacji marzeń. Najprostszy sposób na wprowadzenie pozytywnych zmian”, opublikowana przez wydawnictwo Illuminatio, to najnowsza pozycja autora, która co prawda nie zmieni naszego życia w ciągu kilku minut, ale pozwoli znaleźć w sobie siłę oraz dostarcza narzędzia przydatnego do kształtowania nowego siebie.
Jak pisze sam autor, niniejsza książka „to najbardziej dogłębna z napisanych (…) do tej pory publikacji na temat mechanizmów, którymi rządzą się czas i przestrzeń”. W ośmiu rozdziałach Dooley wykłada nam zasady działania tych mechanizmów oraz pokazuje, jak poprzez działanie (!) wykorzystać je do realizacji swoich indywidualnych celów. Tłumaczy na czym polega prawo przyciągania, funkcjonujące w myśl zasady „myśli stają się rzeczami”. Oddaje w nasze ręce wspaniałe narzędzie przekonując, że jesteśmy twórcami, którzy mogą kształtować rzeczywistość za pomocą myśli. Co więcej, autor zauważa, iż nie istnieją żadne czynniki ki, które mogłyby osłabić tę moc w nas tkwiącą, są one bowiem niezależne od karmy, ani aniołów. Obdarzone własną energią i siłą życiowa myśli są w stanie wykreować wszystko, dlatego też tak ważna jest ich jakość.
Kluczem do otwarcia się na zmiany proponowane przez autora, na moc, której istnienie nam uświadamia, jest zrozumienie, że jesteśmy istotami o boskiej naturze, że stanowimy pierwotną energię, że wyłoniliśmy się z „Boskiej Inteligencji poprzedzającej czas i przestrzeń”. Skoro zatem jesteśmy dziełem boskiej istoty i nie istnieje żadne przekonujące wyjaśnienie naszej obecności na tej ziemi, to oznacza, że sami podjęliśmy decyzję, by znaleźć się dokładnie tu i dokładnie teraz. I w konsekwencji – jeśli jesteśmy dokładnie w tym miejscu, w którym powinniśmy być, kierowani przyczynami, dla których się pojawiliśmy, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych – wszak sprzyja nam Wszechświat.
Dooley nakłania nas do sięgnięcia pamięcią do wszystkich marzeń i myśli, które stały się już rzeczywistością. Takie powiązanie odniesionych sukcesów z tym, co chcielibyśmy osiągnąć w przyszłości, znacząco zwiększy wiarę w naszą moc sprawczą i uświadomi, że materializowanie myśli naprawdę działa! Z książki dowiemy się także jak możemy sprawić własny cud (tak, to również leży w granicach naszych możliwości) oraz jak posługiwać się stworzoną przez autora Matrycą, która pomaga uzyskać pełną jasność i zrozumienie swoich celów i pragnień. Bez tego bowiem, bez określenia celu naszych dążeń, podróż nie będzie miała sensu.
„Sztuka kreacji marzeń. Najprostszy sposób na wprowadzenie pozytywnych zmian” nie stanowi obietnicy zmian, ale zbiór narzędzi i rad, jak te zmiany przeprowadzić. Niezbędne do tego jest działanie (o czym zazwyczaj zapominamy) oraz określenie kierunku oraz punktu docelowego. Często to bowiem brak świadomości tego, do czego tak naprawdę dążymy, co chcemy osiągnąć, jest podstawową przeszkodą w realizacji naszych marzeń. Dooley w niezwykle sugestywny, prosty sposób, posługując się przykładami (w tym przykładami z własnego życia) uświadamia nam, jak wiele mamy możliwości zmiany istniejącego stanu rzeczy. Przecież, jako istoty boskie, mamy nawet moc czynienia cudów…