Tytuł: Przełamać noc
Autor: Liz Murray
Wydawnictwo: Rodzinne
„Boże użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”- słowa tej modlitwy stają się wsparciem dla wielu ludzi, nie tylko członków mitingów AA, przywracając wiarę we własną siłę i moc sprawczą. Pozwalają uwierzyć, że naszej przyszłości nie determinują wydarzenia z przeszłości czy otoczenie, ale my sami, nasze podejście do życia i świata.
Historia Liz Murray, która z nizin społecznych trafiła na pierwsze strony New York Timesa jako jedna ze stypendystek oraz dostała się na prestiżową uczelnię jest dowodem, że kluczem do sukcesu, jest wiara w jego osiągnięcie i wytwałość. „Przełamać noc” to powieść autobiograficzna, to zapis tragicznych losów pogrążonej w oparach alkoholu i narkotyków rodziny. To obraz dzieciństwa, które zbyt szybko się skończyło, bezdomności, przemocy, uzależnienia, HIV, a także marzeń o lepszym życiu, które niejednokrotnie oznaczało posiłek złożony z resztek.
Obecnie Liz Murray spędza czas podróżując i prowadząc warsztaty oraz wykłady inspirujące ludzi do tego, by uwierzyli w siebie i zmienili swoje życie na lepsze. Jeszcze kilkanaście lat temu trudno było uwierzyć, że ta wychudzona dziewczynka, oszukująca głód tubką pasty do zębów czy wiśniową szminką, nie pójdzie w ślady rodziców i nie zacznie zażywać narkotyków czy upijać się do nieprzytomności.
Matkę Liz od trzynastego roku życia wychowywała ulica, a jej życie kręciło się wokół używek i przygodnego seksu za pieniądze. Ojciec, w przeszłości znany dealer narkotyków, miał na swoim koncie epizod więzienny, ale nawet odsiadka nie skłoniła go do zmiany swojego zachowania. Dwójka małych dzieci - Liz i jej starsza siostra Lisa były dodatkiem do tej wykolejonej pary, ale mimo to wszystkich łączyła dziwna miłość, balansująca na granicy uzależnienia od siebie i nienawiści.
„Po latach doświadczeń wiedziałam, że mama funkcjonuje w kilku wersjach, z grubsza można ich było wyróżnić pięć. Była więc mama obłąkana, mama naćpana, pijana, mama trzeźwa i miła, mama szczęśliwa w dniu wypłaty zasiłku oraz mama tuż po wyjściu ze szpitala”- pisze Liz po kolejnym pobycie matki w szpitalu psychiatrycznym, gdzie trafiła po ataku schizofrenii. Choroba nie zdołała jednak zmotywować kobiety do walki z nałogiem, podobnie, jak nie dokonało tego AIDS. Nawet rozstanie z ojcem dziewczynek nie polepszyło sytuacji - uwikłało ją tylko w kolejny związek z egoistycznym Brickiem, ochroniarzem w lokalnym supermarkecie.
Nowy romans matki oznaczał także zmiany dla Liz, która ostatecznie trafia do pogotowia opiekuńczego. Ponowna próba scalenia rodziny kończy się ucieczką Liz z domu i setkami nocy spędzonych na dachach domów, stacjach czy klatkach schodowych, gdzie szukała schronienia i miejsca do spoczynku. Spotkanie Carlosa Marcano, osiemnastolatka z Bronksu pozwala jej mieć nadzieję na odmianę losu. Jednak chłopak okazuje się być dealerem narkotyków, a piętnastoletnia Liz jest zbyt spragniona stabilizacji, by móc to wytrzymać.
Bezdomność, brak szans na powrót do szkoły, głód, kradzieże w supermarketach - tak wyglądało dorastanie dziewczyny. Przynamniej do momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że pomoc, jaką otrzymywała od przyjaciół, że jej szczęście w unikaniu większych kłopotów może się kiedyś skończyć. Ta myśl przerodziła się w decyzje o nadaniu swojemu życiu jakiegoś kierunku, zaś na końcu drogi była szkoła, którą Liz pragnęła ukończyć. Liceum Humanistyczne Bayarda Rustina, tj. liceum alternatywne stwarzające możliwość edukacji osobom wykluczonym ze społeczeństwa, stało się dla dziewczyny przełomem, otworzyło jej oczy na świat, zaś jej godna podziwu determinacja i zapał pozwoliły, mimo braku dachu nad głową, na ukończenie szkoły z najwyższą lokatą. Stała się również przepustką do najlepszych uczelni, zaś ten sen o lepszej przyszłości mógł się spełnić dzięki programom stypendialnym oraz ludziom wielkiego serca, którzy bezinteresownie nieśli pomoc i umacniali Liz w jej wyborach.
„Przełamać noc” to wspomnienia autorki snute po latach, zatem można założyć tu pewnie dystans do wydarzeń z przeszłości, czas zaleczył też najgorsze rany w duszy Liz. To jednak nie będzie prawdą, bowiem podczas lektury czujemy emocje, które odcisnęły swe piętno na każdym słowie i każdym wersie. Nie sposób przejść obojętnie obok książki Liz Murray, nie sposób nie łączyć się z autorką w bólu i nie wspierać jej w dążeniach. Nie sposób też nie oddać się refleksji i nie zacząć dziękować opatrzności za dach nad głową i ciepły posiłek. Tym samym „Przełamać noc” powinna wejść do kanonu lektur szkolnych, aby młodzież przekonała się, że są dzieci, które za możliwość chodzenia do gimnazjum czy natarczywe pytania rodziców, oddałyby dusze. Na razie jednak możemy obejrzeć film o życiu Liz „Z ulicy na Harvard” z Thorą Birch.
Historia Liz Murray, która z nizin społecznych trafiła na pierwsze strony New York Timesa jako jedna ze stypendystek oraz dostała się na prestiżową uczelnię jest dowodem, że kluczem do sukcesu, jest wiara w jego osiągnięcie i wytwałość. „Przełamać noc” to powieść autobiograficzna, to zapis tragicznych losów pogrążonej w oparach alkoholu i narkotyków rodziny. To obraz dzieciństwa, które zbyt szybko się skończyło, bezdomności, przemocy, uzależnienia, HIV, a także marzeń o lepszym życiu, które niejednokrotnie oznaczało posiłek złożony z resztek.
Obecnie Liz Murray spędza czas podróżując i prowadząc warsztaty oraz wykłady inspirujące ludzi do tego, by uwierzyli w siebie i zmienili swoje życie na lepsze. Jeszcze kilkanaście lat temu trudno było uwierzyć, że ta wychudzona dziewczynka, oszukująca głód tubką pasty do zębów czy wiśniową szminką, nie pójdzie w ślady rodziców i nie zacznie zażywać narkotyków czy upijać się do nieprzytomności.
Matkę Liz od trzynastego roku życia wychowywała ulica, a jej życie kręciło się wokół używek i przygodnego seksu za pieniądze. Ojciec, w przeszłości znany dealer narkotyków, miał na swoim koncie epizod więzienny, ale nawet odsiadka nie skłoniła go do zmiany swojego zachowania. Dwójka małych dzieci - Liz i jej starsza siostra Lisa były dodatkiem do tej wykolejonej pary, ale mimo to wszystkich łączyła dziwna miłość, balansująca na granicy uzależnienia od siebie i nienawiści.
„Po latach doświadczeń wiedziałam, że mama funkcjonuje w kilku wersjach, z grubsza można ich było wyróżnić pięć. Była więc mama obłąkana, mama naćpana, pijana, mama trzeźwa i miła, mama szczęśliwa w dniu wypłaty zasiłku oraz mama tuż po wyjściu ze szpitala”- pisze Liz po kolejnym pobycie matki w szpitalu psychiatrycznym, gdzie trafiła po ataku schizofrenii. Choroba nie zdołała jednak zmotywować kobiety do walki z nałogiem, podobnie, jak nie dokonało tego AIDS. Nawet rozstanie z ojcem dziewczynek nie polepszyło sytuacji - uwikłało ją tylko w kolejny związek z egoistycznym Brickiem, ochroniarzem w lokalnym supermarkecie.
Nowy romans matki oznaczał także zmiany dla Liz, która ostatecznie trafia do pogotowia opiekuńczego. Ponowna próba scalenia rodziny kończy się ucieczką Liz z domu i setkami nocy spędzonych na dachach domów, stacjach czy klatkach schodowych, gdzie szukała schronienia i miejsca do spoczynku. Spotkanie Carlosa Marcano, osiemnastolatka z Bronksu pozwala jej mieć nadzieję na odmianę losu. Jednak chłopak okazuje się być dealerem narkotyków, a piętnastoletnia Liz jest zbyt spragniona stabilizacji, by móc to wytrzymać.
Bezdomność, brak szans na powrót do szkoły, głód, kradzieże w supermarketach - tak wyglądało dorastanie dziewczyny. Przynamniej do momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że pomoc, jaką otrzymywała od przyjaciół, że jej szczęście w unikaniu większych kłopotów może się kiedyś skończyć. Ta myśl przerodziła się w decyzje o nadaniu swojemu życiu jakiegoś kierunku, zaś na końcu drogi była szkoła, którą Liz pragnęła ukończyć. Liceum Humanistyczne Bayarda Rustina, tj. liceum alternatywne stwarzające możliwość edukacji osobom wykluczonym ze społeczeństwa, stało się dla dziewczyny przełomem, otworzyło jej oczy na świat, zaś jej godna podziwu determinacja i zapał pozwoliły, mimo braku dachu nad głową, na ukończenie szkoły z najwyższą lokatą. Stała się również przepustką do najlepszych uczelni, zaś ten sen o lepszej przyszłości mógł się spełnić dzięki programom stypendialnym oraz ludziom wielkiego serca, którzy bezinteresownie nieśli pomoc i umacniali Liz w jej wyborach.
„Przełamać noc” to wspomnienia autorki snute po latach, zatem można założyć tu pewnie dystans do wydarzeń z przeszłości, czas zaleczył też najgorsze rany w duszy Liz. To jednak nie będzie prawdą, bowiem podczas lektury czujemy emocje, które odcisnęły swe piętno na każdym słowie i każdym wersie. Nie sposób przejść obojętnie obok książki Liz Murray, nie sposób nie łączyć się z autorką w bólu i nie wspierać jej w dążeniach. Nie sposób też nie oddać się refleksji i nie zacząć dziękować opatrzności za dach nad głową i ciepły posiłek. Tym samym „Przełamać noc” powinna wejść do kanonu lektur szkolnych, aby młodzież przekonała się, że są dzieci, które za możliwość chodzenia do gimnazjum czy natarczywe pytania rodziców, oddałyby dusze. Na razie jednak możemy obejrzeć film o życiu Liz „Z ulicy na Harvard” z Thorą Birch.
Recenzja została umieszczona również na stronach wortalu literackiego Granice.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz