Tytuł: Wakacje. Możliwe, że odchodzimy
Autor: Jan Balabán
Wydawnictwo: Afera
Mariusz Szczygieł, redaktor Gazety Wyborczej i prawdziwy czechofil powiedział kiedyś, przy promocji nowej kolekcji książkowej Agory: „Czeska kuchnia jest ciężka i trzyma go przy ziemi, ale czeska literatura unosi go do nieba”. Czy tak jest rzeczywiście? W Polsce czeska literatura jest marginalizowana, wypierają ją komercyjne powieścidła zza oceanu. Tymczasem wśród bogatego dorobku czeskich twórców są tak znakomite tytuły, jak nieśmiertelne „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” Jarosława Haška, będące swoistą kroniką I wojny światowej, widzianej oczami szeregowego żołnierza, „Proces” Franza Kafki – jedna z najważniejszych powieści w dziejach literatury oraz „Nieznośna lekkość bytu” Milana Kundery, czyli opowieść o człowieku zmuszonym do opuszczenia Czech po wydarzeniach Praskiej Wiosny.
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy po twórczość sąsiadów sięgnąć warto, koniecznie musi zatopić się w filozoficzno-egzystencjalnych rozważaniach na temat życia i jego sensu w wykonaniu Jana Balabána. To wybitny, przedwcześnie zmarły współczesny prozaik, tłumacz i publicysta, w naszym kraju praktycznie nieznany. Wydawnictwo Afera stwarza jednak możliwość wkroczenia w świat autora, oddając nam połączone wydanie dwóch zbiorów jego opowiadań: „Wakacje” oraz „Możliwe, że odchodzimy”. Drugi ze zbiorów został wyróżniony w 2005 roku prestiżową czeską nagrodą literacką Magnesia Litera w kategorii Proza Roku, oraz w roku 2011, uzyskując tytuł Książki Dziesięciolecia.
Wraz z „Wakacjami” wkraczamy w prozę życia, czyli bezbarwny i wyprany z emocji świat, w którym ludzie upadają się i podnoszą, kochają i kochać przestają, a nad wszystkim unosi się widmo śmierci. Na zbiór ten składają się krótkie epizody z życia kilku bohaterów, których losy splatają się ze sobą na drodze życia. Poznajemy Daniela Niedostała, lekarza zbliżającego się do wieku emerytalnego, cierpiącego na bezsenność. Ciągnące się bez końca nocne godziny sprzyjają rozmyślaniom o życiu, cudownych ocaleniach, wojnie oraz o pacjentach. Jako lekarz „wyprowadził (…) ze świata zbyt wielu pobożnych, bezbożnych, tych, którzy nawet nie zdążyli dobrze świata zobaczyć. Teraz wypełnia go milczenie. Cisza, która jako jedyna może być modlitwą starego lekarza”. Być może było ich zbyt wielu, a krzyki cierpiących rozbrzmiewają zbyt głośno w głowie starego Daniela, by normalnie funkcjonować. A może ten kryzys egzystencjalny to po prostu zmęczenie życiem i świadomość jego przemijania? Znacznie bardziej realny jest doktor Satinsky, niegdyś pracownik instytutu badawczego, obecnie pomocnik murarza w szpitalu. Jego przeszłość naznaczona jest alkoholizmem, na koncie ma rozbite małżeństwo i pragnienie zmiany. Przyszedł jednak taki moment, że doktor zrywa z dotychczasowymi nałogami i wyrusza w podróż ku wolności. „Jestem dokładnie pomiędzy jednym a drugim bezkresem” – mówi doktor przemierzając trasę z Niagary do Buffalo i zastanawiając się po co tak naprawdę to robi. Jest też Paweł Niedostał, bohater sfrustrowany codziennością i przeżywający kryzy małżeński. „Atmosfera zagęszczona bezwładem życia, które się zatrzymało” – tak mówi o ogarniającej go bezsilności, poczuciu pustki i małżeństwie, w którym dawno już przestało się układać. Problemy mężczyzn są typowe, dzielą je setki osób we wszystkich krajach i dlatego właśnie tak przemawiają do czytelnika. Autor, niezwykle oszczędny w słowach, traktuje je jednak jak cenne barwniki, malując nimi obrazy pełne realizmu i niemej rozpaczy.
Nastrój, w jaki wprowadzają „Wakacje” potęguje zbiór „Możliwe, że odchodzimy”, znacznie bardziej dojrzały, przemyślany, dopracowany. Poznajemy tu Emila, nurzającego się w poczuciu bezsensu, dla którego jedyną ucieczką przed rzeczywistością jest sen. „Mam jeszcze czas. Zmuszę się do snu” – mówi Emil – „Zmuszę się, jestem przecież dramaturgiem, reżyserem obrazu. Jestem fabryką snów”. Jest Hans przybywający na parafię, w której niegdyś mieszkał jego dziadek, proboszcz oraz stary strych kryjący swoje tajemnice, gdzie wśród przykurzonych książek kryje się narysowany węglem kobiecy akt, a także Magda, zamknięta w czterech ścianach swojego mieszkania, która „oddycha okratowanym powietrzem i drży jak przemęczona klacz”. To tylko niektóre, wśród plejady postaci Balabána, postaci z krwi i kości, choć utkanych jedynie ze słów autora.
Ta realność przebija się z każdej strony zbioru, pełnego melancholii i rozważań nad sensem życia. Mimo wszystko „Wakacje” i „Możliwe, że odchodzimy” to opowiadania dalekie od literatury wyczerpującej, odbierającej nadzieję czy energię. Wręcz przeciwnie – czytając o ludziach przeciętnych, zmęczonych życiem, borykających się z problemami dnia codziennego, przestajemy się wstydzić swoich słabości.
Prozę Balabána, prawdziwą i namacalną, należy chłonąć powoli, delektując się każdym słowem, zagłębiając w naturę opowiadań i psychikę bohaterów. To wielowymiarowa przyjemność, która – choć niekiedy bolesna – może stać się kamieniem milowym na drodze do samorozwoju i … do pokochania czeskiej literatury, nawet (albo szczególnie) w wykonaniu niepokornego autora, pozornie nie pasującego do stereotypu czeskiego pisarza.
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy po twórczość sąsiadów sięgnąć warto, koniecznie musi zatopić się w filozoficzno-egzystencjalnych rozważaniach na temat życia i jego sensu w wykonaniu Jana Balabána. To wybitny, przedwcześnie zmarły współczesny prozaik, tłumacz i publicysta, w naszym kraju praktycznie nieznany. Wydawnictwo Afera stwarza jednak możliwość wkroczenia w świat autora, oddając nam połączone wydanie dwóch zbiorów jego opowiadań: „Wakacje” oraz „Możliwe, że odchodzimy”. Drugi ze zbiorów został wyróżniony w 2005 roku prestiżową czeską nagrodą literacką Magnesia Litera w kategorii Proza Roku, oraz w roku 2011, uzyskując tytuł Książki Dziesięciolecia.
Wraz z „Wakacjami” wkraczamy w prozę życia, czyli bezbarwny i wyprany z emocji świat, w którym ludzie upadają się i podnoszą, kochają i kochać przestają, a nad wszystkim unosi się widmo śmierci. Na zbiór ten składają się krótkie epizody z życia kilku bohaterów, których losy splatają się ze sobą na drodze życia. Poznajemy Daniela Niedostała, lekarza zbliżającego się do wieku emerytalnego, cierpiącego na bezsenność. Ciągnące się bez końca nocne godziny sprzyjają rozmyślaniom o życiu, cudownych ocaleniach, wojnie oraz o pacjentach. Jako lekarz „wyprowadził (…) ze świata zbyt wielu pobożnych, bezbożnych, tych, którzy nawet nie zdążyli dobrze świata zobaczyć. Teraz wypełnia go milczenie. Cisza, która jako jedyna może być modlitwą starego lekarza”. Być może było ich zbyt wielu, a krzyki cierpiących rozbrzmiewają zbyt głośno w głowie starego Daniela, by normalnie funkcjonować. A może ten kryzys egzystencjalny to po prostu zmęczenie życiem i świadomość jego przemijania? Znacznie bardziej realny jest doktor Satinsky, niegdyś pracownik instytutu badawczego, obecnie pomocnik murarza w szpitalu. Jego przeszłość naznaczona jest alkoholizmem, na koncie ma rozbite małżeństwo i pragnienie zmiany. Przyszedł jednak taki moment, że doktor zrywa z dotychczasowymi nałogami i wyrusza w podróż ku wolności. „Jestem dokładnie pomiędzy jednym a drugim bezkresem” – mówi doktor przemierzając trasę z Niagary do Buffalo i zastanawiając się po co tak naprawdę to robi. Jest też Paweł Niedostał, bohater sfrustrowany codziennością i przeżywający kryzy małżeński. „Atmosfera zagęszczona bezwładem życia, które się zatrzymało” – tak mówi o ogarniającej go bezsilności, poczuciu pustki i małżeństwie, w którym dawno już przestało się układać. Problemy mężczyzn są typowe, dzielą je setki osób we wszystkich krajach i dlatego właśnie tak przemawiają do czytelnika. Autor, niezwykle oszczędny w słowach, traktuje je jednak jak cenne barwniki, malując nimi obrazy pełne realizmu i niemej rozpaczy.
Nastrój, w jaki wprowadzają „Wakacje” potęguje zbiór „Możliwe, że odchodzimy”, znacznie bardziej dojrzały, przemyślany, dopracowany. Poznajemy tu Emila, nurzającego się w poczuciu bezsensu, dla którego jedyną ucieczką przed rzeczywistością jest sen. „Mam jeszcze czas. Zmuszę się do snu” – mówi Emil – „Zmuszę się, jestem przecież dramaturgiem, reżyserem obrazu. Jestem fabryką snów”. Jest Hans przybywający na parafię, w której niegdyś mieszkał jego dziadek, proboszcz oraz stary strych kryjący swoje tajemnice, gdzie wśród przykurzonych książek kryje się narysowany węglem kobiecy akt, a także Magda, zamknięta w czterech ścianach swojego mieszkania, która „oddycha okratowanym powietrzem i drży jak przemęczona klacz”. To tylko niektóre, wśród plejady postaci Balabána, postaci z krwi i kości, choć utkanych jedynie ze słów autora.
Ta realność przebija się z każdej strony zbioru, pełnego melancholii i rozważań nad sensem życia. Mimo wszystko „Wakacje” i „Możliwe, że odchodzimy” to opowiadania dalekie od literatury wyczerpującej, odbierającej nadzieję czy energię. Wręcz przeciwnie – czytając o ludziach przeciętnych, zmęczonych życiem, borykających się z problemami dnia codziennego, przestajemy się wstydzić swoich słabości.
Prozę Balabána, prawdziwą i namacalną, należy chłonąć powoli, delektując się każdym słowem, zagłębiając w naturę opowiadań i psychikę bohaterów. To wielowymiarowa przyjemność, która – choć niekiedy bolesna – może stać się kamieniem milowym na drodze do samorozwoju i … do pokochania czeskiej literatury, nawet (albo szczególnie) w wykonaniu niepokornego autora, pozornie nie pasującego do stereotypu czeskiego pisarza.
Recenzja znajduje się także na stronach wortalu literackiego Granice.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz