niedziela, 15 lipca 2012

Justyna Polanska "Pod niemieckimi łóżkami"

Tytuł:Pod niemieckimi łóżkami
Autor:Justyna Polanska
Wydawnictwo: Świat Książki










„Polska świnia”, „Polski bicz”, „Wschodnia zaraza”, „Dziwka ze Wschodu”,  „Wódkożłopka”  - jakim jeszcze mianem można określić  w tak kulturalnym i absolutnie nie ksenofobicznym kraju jak Niemcy sprzątaczkę? Oczywiście sprzątaczkę z Polski, choć właściwie kraj pochodzenia nie robi tu różnicy, liczy się bowiem charakter wykonywanej pracy dla wielu dający podstawę, by sprzątaczkę poniżać, traktować jak śmiecia, obywatela drugiej (ba, nawet trzeciej) kategorii.
Nie można oczywiście zapomnieć, że wszystko to ma swoje podstawy. Wszak sprzątaczki „są nie tylko bezwstydne, nie tylko kradną, ale są w dodatku niedyskretne, potajemnie sabotują swoich pryncypałów”. Toż to niemal diabelskie pomioty. Zastanawiające jest to, dlaczego ludzie mimo takiego złego zdania o sprzątaczkach wciąż decydują się je zatrudniać i w drodze łaski pozawalają sprzątać swoje fekalia czy zakrwawione majtki. Oburzony/oburzona? W takim razie nie sięgaj po książkę  „Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki”, bowiem jeszcze nie raz z odrazą odwrócisz wzrok od tekstu, czy też, wyobrażając sobie sytuację, nabawisz się wymiotnych odruchów. Autorka książki Justyna Polanska odsłania bowiem przed czytelnikami kulisy zawodu sprzątaczki, zabierając nas tam, gdzie prawie nigdy nie mamy szans zajrzeć – do sypialni wielu domów, do łazienek i ubikacji. A tam, dzieją się rzeczy, o które nawet byśmy nie podejrzewali schludnych i wysoko postawionych właścicieli mieszkań.
Polańska opisuje rozwój swojej kariery jako sprzątaczka od momentu, kiedy w wieku dwudziestu jeden lat podjęła odważną decyzję o wyjeździe do Niemiec jako au pair. Patrząc na pracę swoich rodziców, prowadzących w Lesznie sklep z konfekcją, na zmagania się znajomych z szarą, polską rzeczywistością, w sierpniu 1998 r. odpowiedziała na ogłoszenie w lokalnej gazecie. Konsekwencją tego był wyjazd do miasta Offenbach do rodziny, która poszukiwała pomocy domowej z Polski. Najbogatsza dzielnica miasta, zawody gospodarzy (on – handlarz antykami, ona – stewardessa) dawały nadzieje na poprawę bytu i dobrą prace na czas zaklimatyzowania się w obcym kraju i nauki języka.  Justyna nie spodziewała się jednak, że będzie musiała stawiać czoło takim przeszkodom, jak … głód. Na miejscu okazało się bowiem, że handlowanie antykami oznacza bankructwo i powolną wyprzedaż zawartości swojego domu, a pieniędzy brakowało nierzadko nie tylko na jej wypłatę, ale też na kurs niemieckiego oraz jedzenie.
Wyrwanie się z tego błędnego koła w które wpadła i praca w bistro przekonały ją, że nie można zgadzać się na takie traktowanie i, że (po takim chrzcie bojowym) jest w stanie sama sterować swoim życiem. Stąd praca sprzątaczki, która dla emigranta okazuje się być na tyle intratną, że daje całkiem przyzwoity dochód i możliwość utrzymania się oraz rozwoju.
Autorka przytacza przykłady różnych osobliwości (nie mylić z osobowościami) z jakimi przyszło jej się zetknąć oraz dziwactw, którym ludzie oddają się w swoich domach. Sprząta u sędziny, komisarza policji (uprawiającego konopie na balkonie), adwokatów, lekarzy, pracowników reklamy, a nawet … u właścicieli burdelów. Poznajemy niektórych z jej klientów bliżej – zabawnego „Mr Chaosa”, który jest doradcą doradców i podróżuje po całym świecie, a w międzyczasie jest zdolny do zrobienia nieziemskiego bałaganu, „Panią Pudlo”, która cale życie przechowuje w pudłach,  a także Franka, który marzy o wielkich piersiach Justyny za trzydzieści euro. Polanska pisze o cieniach i blaskach tego typu pracy oraz o różnym podejściu klientów do niej i do jej pracy. Zazwyczaj, niestety, jest to mieszanina pogardy, wyższości, nieuprzejmości, zdarzają się też klienci nieuczciwi, u których całymi tygodniami trzeba się upominać o należność.
„Pod niemieckimi łóżkami” to lektura dla wszystkich, którzy planują wyjazd z Polski i to niezależnie od tego, gdzie planują budować swoje nowe życie. Bo tak, jak cham pozostanie chamem niezależnie od tego, gdzie mieszka, tak sprzątaczki będą różnie traktowane na każdej szerokości geograficznej przez mieszkańców danego kraju. Ważne jest, by to sobie uświadomić zanim podejmiemy decyzję o emigracji. Polanska pisze o swoich przygodach z dużą dozą humoru, choć często jest to czarny humor, a sytuacje w których się znalazła, niebezpieczne. Nie odradza wyjazdu, ale też i do niego nie nakłania – daje nam prawo wyboru lojalnie uprzedzając, że nie zawsze jest wesoło. Bonusem dołączonym do książki jest małe „ABC bezstresowego sprzątania”, czyli rady, jak usunąć osad z armatury, jak wyczyścić zabrudzone ramy okienne czy usunąć plamy – niezbędne dla każdej zabieganej pani domu oraz … sprzątaczki.


Recenzja została także umieszczona na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz