piątek, 6 lipca 2012

Cees Nooteboom "Utracony raj"

Tytuł: Utracony raj
Autor: Cees Nooteboom
Wydawnictwo: WAB















„Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest zbyt krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla” – pisał Phil Bosmans. Niekiedy jednak bywa tak, że marzenia są piękne tylko wtedy, kiedy pozostają … w sferze marzeń. Ich spełnienie wiąże się jednak z rozczarowaniem i utratą złudzeń, a rzeczy czy wydarzenia okazują się być inne, niż się wydawały.
Konfrontację z rzeczywistością szykuje dla swoich bohaterek holenderski pisarz Cees Nooteboom. „Utracony raj”, jego najnowsza powieść, to niezwykle subtelna i delikatna historia o naszych marzeniach, iluzjach które tworzymy i rozczarowaniach. Mimo, iż książka ma niewielką objętość, to trudno ją zaliczyć do lekkiej lektury, odpowiedniej na wakacyjny wypoczynek. To raczej tekst, który należy kontemplować i zgłębiać warstwa po warstwie, a i tak czeka nas prawdziwa łamigłówka, bowiem czas się tu zakrzywia, opowieści przenikają ,  ścierają z marzeniami i roztrzaskują o brutalny świat faweli, gdzie Alma została zgwałcona.
„Masz w sobie cień (…) A czym on jest? Twoją tajemnicą” – mówi najbliższa przyjaciółka Almy, Almut. Obie dziewczyny zafascynowane są sztuką i choć Almut odznacza się germańskim zmysłem porządku i racjonalnym podejściem do życia, to również ona ma marzenia. A właściwie jedno wielkie, troskliwie pielęgnowane przez lata. Niegdyś dziewczyny godzinami leżały pod mapą Australii marząc o podróży, zanurzeniu się w kraj, dotarcia do jego korzeni. Ich celem było Sickness Dreaming Place, miejsce w którym uwalnia się naturalne promieniowanie radioaktywne, a także dotknięcie pierwotności, czyli spotkanie z Aborygenami.
Studia Almy na kierunku sztuka renesansowa, czy Almut – sztuka współczesna, czy podróż przez Drezno, Amsterdam czy Florencję, to tylko początek drogi, która ostatecznie prowadzi je ku spełnieniu marzeń z dzieciństwa – ku Australii. Jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej niż w snach, a już sam zapach terminalu lotniczego odstręcza. „Moja Australia była fikcją, ucieczką, wiedziałam to w momencie przyjazdu” – mówi Alma, choć trudno dziewczynom przyznać się do rozczarowania. W zaklimatyzowaniu się Almy nie pomaga nawet gorący romans, można dlatego, że  zniewolona jest wyłącznie przez obraz artysty. O nim samym mówi: „Nie lubię tego człowieka, ponieważ on mnie nie lubi (…). On jest tak samo nieprzystępny, jak jego obrazy”.
Pobyt w Australii oznacza także borykanie się z problemami finansowymi, dlatego te z obie decydują się na dość oryginalny sposób podreperowania budżetu. Wyruszają do Perth, gdzie odbywa się festiwal literacki połączony z teatralnym. Organizatorzy poszukują aniołów – statystów, bowiem jedną z atrakcji ma być swego rodzaju gra miejsca, której zadaniem ma być poszukiwanie skrzydlatych sprzymierzeńców.
Jednym z uczestników tej zabawy jest Erik Zondag, krytyk literacki, „król odwlekania”, znudzony życiem mężczyzna w średnim wieku, który smutki i bezsens życia topi w alkoholu, zaś humor poprawia smagając autorów słowem niczym batem. Spotkanie Erika i Almy będzie niemal metafizycznym przeżyciem i trwale zapisze się w ich pamięci.  „Tym, czego nikt nie może zobaczyć, są skrzydła, które za nią rysuje, skrzydła, których nigdy nie mógł zapomnieć” – pisze Nooteboom, bowiem spotkanie w tak niezwykłych okolicznościach nie będzie ostatnim.
Historia Nootebooma, pomimo oszczędnej fabuły i wrażenia ulotności jest i będzie aktualna po wsze czasy. Każdy z nas bowiem ma swoje marzenia, wszyscy gonimy za ich spełnieniem, poszukując wytrwale raju utraconego. Ten holenderski prozaik „Utraconym rajem” zmusza nas do konfrontacji z celami i tęsknotami, przygotowuje także na rozczarowanie. Robi to w niezwykle wdzięczny, poetycki wręcz sposób zostawiając z poczuciem niedosytu nawet tych czytelników, którzy nie są książką zachwyceni. Nooteboom staje się tu malarzem słowa, zaś jego piękno oraz wrażliwość utrwalamy pod powiekami i w duszy. Nawet, jeśli kolejny raj na drodze życia okaże się być rajem utraconym, to zawsze możemy po lekturze , wzorem Almy, powiedzieć: „myślę, ze zawsze już będę się włóczyć, żeby świat przemienić w moją pustynie”.


Recenzja została umieszczona także na stronach wortalu literackiego Granice.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz